I feel it burning through my
veins
It's driving me insane,
The fever is rising,
I'm going under,
Memories flash before my eyes ,
I'm losing time,
The poison is killing me, taking over.
It's driving me insane,
The fever is rising,
I'm going under,
Memories flash before my eyes ,
I'm losing time,
The poison is killing me, taking over.
Wiadomość
obiegła media jeszcze tej samej nocy. Reo nie był zbyt dyskretny i działał
szybko, umiejętnie kierując uwagą ludzi. Ogłosił wszem i wobec, że Akashi
zaczął atakować członków własnego Klanu, a także, że planował wiele akcji,
które zagrażały bezpieczeństwu innych Klanów. Większość Alf naturalnie
uwierzyła w to (znając Akashi’ego, nie było to trudne), nawet nie kwestionując
tego stanowiska. Oczywiście, póki nie odnaleziono ciała Alfy Lwów, nie było
mowy o oficjalnym mianowaniu Reo nowym, ale z pomocą wszystkich klanów, zdrajca
liczył na to, że prędzej czy później zwłoki Akashi’ego zostaną odnalezione.
Co prawda, nie wszystko wyszło tak,
jak planował, ale z drugiej strony, misja została wykonana, Akashi
wyeliminowany, a jego tylko tytuł dzielił od faktycznej władzy.
Aomine i Kagami mieli problem
współpracować ze sobą z wielu sytuacjach, tym razem jednak wzajemne relacje
przenieśli na całkiem inny poziom. Gdy w nocy obudził ich telefon o śmierci
Akashi’ego, obaj natychmiast wyskoczyli z łóżka. Spotkali się w domu
Kagami’ego, a Pantera zabrał ze sobą Kise. Teraz Omegi spały w pokoju obok, a
przez uchylone drzwi mieli na nich doskonały widok, podczas gdy obaj próbowali
wymyśleć, co powinni teraz zrobić.
Świtało, a oni wciąż nie wiedzieli,
jaki krok powinni wykonać.
Jedno było pewne – obaj nie wierzyli
w to, że Akashi zginął. Póki nie odnaleziono ciała, wierzyli w to, że gdzieś
tam żyje. Ale problem mieli z całą sytuacją – znali Akashi’ego dobrze, bardzo
dobrze wręcz, więc to, co mówił Reo, było wiarygodne.
Z drugiej strony, o ile Akashi manipulował wszystkimi i realizował swoje
szalone plany, zawsze dbał o swój Klan. Historia Reo wydawała im się coraz
mniej prawdopodobna z każdą mijającą minutą.
-Przede
wszystkim, trzeba skupić się tylko na tym – zaczął Kagami, przerywając panującą
od kilkudziesięciu minut ciszę. –Zawieszamy wszystkie inne spraw, nielegalne
Hodowle i tak dalej.
-Racja
– burknął Aomine, trąc palcami oczy. Był tak zmęczony i pogubiony, że nie miał
siły nawet złościć się na samego siebie o to, że zgodził się z Alfą Tygrysów. –I
trzeba się skontaktować z Midorimą.
Znów obaj umilkli. Generalnie rzecz
biorąc, te same wnioski wysnuli już na samym początku. Minęło kilka godzin, a
oni wciąż tkwili w tym samym miejscu. W ich trio to Akashi był mózgiem, co ze
wstydem przyznawali. Bez niego ciężko było im wybrnąć z sytuacji.
Kagami, który wydeptywał ścieżkę między
ścianami, przy okazji zerknął przez drzwi na Omegi. Kuroko spał, trzymając Kise
za rękę. Obaj mieli zmarszczone brwi, ale wyglądali na wypoczętych. Póki nie
zorientują się, czy to wyłącznie sprawa Klanu Lwów, a może będzie dotyczyć
wszystkich kotów, woleli trzymać się razem.
Ciszę nagle przerwały dwie rzeczy; jedną
był dzwonek do bramy, a Kagami spojrzał z zaskoczeniem na Aomine – kto normalny
zjawiłby się pod jego domem przed piątą rano? Ta noc była już wystarczająco
dziwna!
-Midorima
dzwoni – dodał Aomine, patrząc na swoją komórkę. –Sprawdź szybko, kto to, a ja
odbiorę.
Kagami tylko przytaknął. Coś
zaczynało się dziać, najwyższa pora. Może Midorima nakieruje ich na zapach
Akashi’ego i spróbują go zlokalizować w ten sposób? Aczkolwiek zwłoki zmieniają
swoją woń dosyć szybko, a jeśli przy okazji ich przyjaciel wpadł do rzeki…
-Muraskaibara?
– zapytał, marszcząc brwi, widząc na ekranie interkomu twarz Alfy Pand. Ten
jednak nie był sam…
To
niemożliwe.
-Tatsuya?!
Nie było czasu nawet na normalne
przywitanie. Kagami stał bez słowa w progu, patrząc, jak jego przyszywany brat,
przyjaciel i członek rodziny, którego uważał za zmarłego, właśnie wchodzi do
jego domu w towarzystwie Alfy Pand. Himuro uśmiechał się smutno, ze spuszczoną
głową idąc za Murasakibarą.
Kagami’emu zabrało słów. Wpatrywał
się w niego, oceniając szybko, jak bardzo schudł i widząc na odsłoniętych
kawałkach ciała świeże blizny. Jeśli zrobił je Murasakibara… jeśli to jego
wina…
-Uspokój
się, Taiga – poprosił cicho Himuro. –Miałeś się nigdy nie dowiedzieć, dla ciebie
miałem pozostać martwy. Ale Atsushi-sama uznał, że skoro nie ma Alfy Lwów,
musimy działać inaczej.
-Potem
będziecie mieć czas pogadać – wymamrotał Murasakibara. –Teraz mamy inne sprawy.
Nie był, jak zawsze, leniwy i
osowiały. Był blady, miał podkrążone oczy, ale w jego twarzy było coś
zaciętego, jakby złość, której nie mógł z siebie wyrzucić. Takiego ani Kagami,
ani Aomine jeszcze go nie widzieli. Już samo to, że nie zostawali ze sobą w bliskich
stosunkach, a tymczasem bladym świtem mężczyzna zjawił się, by z nimi
porozmawiać, jeszcze bardziej uświadamiało im powagę sytuacji.
Kagami miał jednak wiele pytań, tak
wiele, że nie mieściły mu się w głowie. Wiedział jednak, że są mniej ważne w tym
momencie i że jeszcze nadejdzie czas, by je zadać.
Teraz, gdy odnalazł Himuro, nie miał
zamiaru znów pozwolić mu odejść bez słowa.
-Chodźcie
– ponaglił ich Aomine, niecierpliwie wymachując telefonem, a Kagami drgnął
lekko i potrząsnął głową, wracając myślami na ziemię. –Midorima chce z nami
pogadać. Z tobą też – dodał, patrząc na ziewającego Murasakibarę. –Nie mam
pojęcia, skąd wiedział, że tu będziesz!
-Aka-chin
wydał taki rozkaz – Alfa Pand podrapał się w kark, patrząc na pozostałych
mężczyzn. –Powiedział, że gdyby cokolwiek mu się stało, mam z wami
współpracować. Boże, co za problem!
Hikari zrobiła, co mogła. Po tym,
jak dwóch mężczyzn pomogło jej przenieść Akashi’ego do jej mieszkanka,
pozszywała jego rany i przemywała je regularnie ziołami bakteriobójczymi, ale
po kąpieli w kanale i rzece, to na pewno było za mało. Alfa stracił też wiele
krwi, a ona nie miała jak mu jej przetoczyć. Bez specjalistycznego sprzętu nie
wiedziała też, czy nie zostały uszkodzone jakieś organy wewnętrzne.
I chociaż wpierw wahała się, czy
ratowanie życia tego mężczyzny nie zagrozi całej ich małej społeczności, jej
„uzdrowicielska” część charakteru wzięła górę i zajęła się jego ranami, nie
pozwalając mu w spokoju umrzeć. Sama nie wiedziała, dlaczego. Może to coś w
jego smutnym spojrzeniu, które znała ze zdjęć, może to wola walki, jaką
wykazał, dożywając do momentu ich spotkania. Może to zwykła ciekawość, gdyż
chciała wiedzieć, jak ktoś taki, jak Akashi, z samego szczytu znalazł się na
samym dnie. A być może zwykły, ludzki odruch ratowania swoich, tak pierwotny i
naturalny, chociaż nie u wszystkich zachowany.
-Co
ci się stało? – szepnęła po raz któryś, ocierając pot z czoła mężczyzny.
Gorączkował i majaczył, co nie było niczym dziwnym. Poiła go specjalnymi
ziołami, które miały ułatwić mu sen, aczkolwiek nie mogła podać ich za dużo, w
obawie, że Alfa nigdy się nie obudzi.
Obmyła go i sprawdziła jego rany. Zszyła
je najlepiej, jak umiała, dzięki czemu nie krwawiły już, ale ich brzegi były
zaczerwienione i gorące. Wdała się infekcja, która mogła go zabić, a ona nie
wiedziała, jak z nią walczyć bez antybiotyków. Nie stracił również oka;
rozcięty był tylko łuk brwiowy i kawałek policzka, a sama rana nie była zbyt
głęboka, wystarczyła jednak, by na pewno pozostawić bliznę.
O
ile Akashi oczywiście dożyje zagojenia się jej, by móc się przejmować blizną na
twarzy.
Aczkolwiek,
nawet z nią, na pewno byłby przystojny.
-Głupie
myślenie – zganiła samą siebie, zamaszyście podnosząc się z krzesła i
odstawiając miednicę z wodą tak mocno, że trochę ulało się na zniszczony i
wytarty ze starości blat nocnej szafki. Teraz liczyło się tylko to, by jakoś mu
pomóc, jeśli nie wyzdrowieć, to chociaż umrzeć spokojnie, a nie w rzece,
okrutnie i zimno. Z drugiej strony, ciekawe, jak wyjaśni ciało martwego Alfy w
swoim łóżku. Gdy odważa się zapuścić w Ruiny i go tu odnajdą, zapewne podniosą
każdy kamień, nawet ten najmniejszy, by dowiedzieć się, co się stało.
Zapewne będę
tego żałować,
pomyślała, ugniatając w specjalnej misce papkę z ziół, którą nałożyła na szwy,
a następnie nakryła opatrunkiem. Pozwolisz
mi żałować uratowania twojego życia, Alfo?, spojrzała na niego, wiedząc, że
i tak nie uzyskałaby odpowiedzi, nawet gdyby zadała to pytanie głośno.
Przypomniała sobie rozmowę, którą
wtedy podsłuchała w starym Kościele. Czy to o tym mówili tamci? Czy właśnie w
ten sposób chcieli się pozbyć Akashi’ego Seijuro? Czy mieli nadzieję, że zginie
od razu, a w Ruinach nikt nie będzie szukał ciała? Czy chcieli wykorzystać to
miejsce jako gigantyczny grobowiec dla Alfy Lwów, czy też coś poszło nie tak i
przyjdą go jednak szukać?
Każda
z możliwych odpowiedzi niosła za sobą potencjalne zagrożenie, któremu powinna
zapobiec. Nie po to opiekowała się tymi ludźmi, by skazać ich na śmierć dla
mężczyzny, którego nawet nie znali i który za czasów swego panowania, nawet nie
zainteresował się ich losem. Z drugiej strony, nie mogła przecież tak pozwolić
mu umrzeć. Gdy odchodziła jej matka, Hikari obiecała sobie, że nigdy nie
pozwoli komuś odejść na tamten świat bez walki o jego życie.
We śnie przyszła po niego matka.
Akashi nie pamiętał jej za dobrze;
czasem tylko kiedy otwierał pudełko z jej rzeczami i czuł charakterystyczny
zapach jej perfum, przypominał sobie elegancką, delikatną kobietę, która zawsze
patrzała na niego z miłością, ale też smutkiem w oczach. Pamiętał jej dotyk i
delikatne muśnięcie włosów na skórze, kiedy kładła go spać i całowała w czoło, życząc
dobrej nocy. Jak przez mgłę dochodziło do niego dalekie echo jej śmiechu,
cichego, ale szczerego i wesołego, takiego, po którym samemu zaczyna się śmiać.
Odległe wspomnienia beztroski i spokoju, które szybko stracił, zalały jego umysł
i ciało samo się rozluźniło.
Była taka, jaką zapamiętał ją, nie
zmieniła się nic przez te kilkanaście lat. Wciąż piękna i młoda, o smutnych,
ale łagodnych oczach, stanęła tuż przed nim, by ostrożnie dotknąć jego policzka.
-Mój
piękny synek – szepnęła, a szept ten był niczym muśnięcie wiatru, które się
czuje, a niekoniecznie słyszy. Akashi zamknął oczy i wtulił twarz w jej dłoń,
znów czując się dzieckiem, bez ciężaru odpowiedzialności na swoich barkach. –Moje
małe lwiątko.
-Mamo
– wymamrotał.
-Nie
odszedłeś bez walki, prawda? – dotknęła palcem jego czoła, tam, gdzie powinna
być rana zadana przez zdrajców.
-Nigdy
– parsknął ze smutkiem. –Zabierzesz mnie ze sobą?
Jego
matka przez chwilę milczała, powoli kciukiem gładząc jego policzek. W końcu
cofnęła się lekko.
-Nie
– oznajmiła, przechylając lekko głowę. –Przyszłam ci tylko powiedzieć, że to
nie koniec. Lwa nie da się zabić i pozbyć, nie póki sam nie zadecyduje o
odejściu. Nie pozwolisz sobie odebrać czegoś, co należy ci się od urodzenia,
Seijuro.
-Nie
pozwolę – zgodził się, prostując plecy i unosząc wzrok. Twarz matki, chociaż ta
stała blisko, była coraz bardziej niewyraźna, jakby oddzielała go od niej tafla
mgły. Widział jednak, że jej uśmiech zmienił się. Już nie było w nim smutku i
melancholii, a duma i pewność siebie.
-Czeka
cię trudna droga, by odzyskać to, co twoje. Ale wiem, że podołasz temu, moje
lwiątko – dodała jeszcze, nim odeszła, a Akashi znów został sam w ciemnościach.
Stąd
raczej niczego nie zdziałam, pomyślał, rozglądając się dookoła. Było mu
całkiem dobrze w tym miejscu, nie było sensu tego ukrywać. Mimo iż stał, nie
bolały go nogi; nie czuł głodu ani niepokoju. Po prostu był, a jednocześnie
jakby go nie było. Otaczająca go
ciemność była komfortowa, znajoma i przyjazna. W sumie nie chciało mu się stąd
ruszać, ale w pamięci miał słowa matki..
Ale
czy to była jego matka?
Akashi potrząsnął głową. Co się z
nim działo? Dlaczego nagle stracił wolę walki? Dlaczego nie mógł poruszyć ani
ręką, ani nogą? Tracił też czucie w twarz.
Nagle ciemność przestała być przyjazna;
stała się wroga, obca, a Akashi zaczął czuć.
Przerażenie.
Smutek.
Tęsknota.
Strach.
Gdzie ja jestem?
Kim ja jestem?!
Hikari znów zmieniła mu okład na
czole i przyłożyła palce do szyi Akashi’ego, by zmierzyć jego puls. Zmarszczyła
brwi, gdy poczuła, jak mocno i niespokojnie bije jego serce. Czy to już ten
moment, w którym powinna podać mu zwiększoną dawkę środka nasennego? Pozwolić
mu zasnąć i potem ukryć ciało, z nadzieją, że nikt nigdy nie przyjdzie szukać
go w Ruinach? Czy może powinna spróbować wybudzić go i podjąć jeszcze jedną
próbę podania ziół? Może jeśli spróbuje podać mu zioła z toksycznego lasu, jego
organizm podejmie dodatkową walkę? Czy też kogoś, kto nigdy nie miał styczności
z taką chemią, dodatkowo obciąży wątrobę i całkiem go zabije?
Nie miała wyboru. Każda minuta
przybliżała Akashi’ego do nieuchronnej śmierci. W końcu podjęła jednak decyzję
i wlała mu do ust kilkanaście kropel mieszanki ziół, która miała sprowadzić go
z powrotem. Podtrzymywała mu głowę, czując pod palcami, jak jego mięsnie się
napinają.
Dobry znak, pomyślała
mimochodem, ocierając twarz mężczyzny z wilgoci. No dalej, Akashi, obudź się, poprosiła, świadoma konsekwencji
swojego życzenia.
I właśnie wtedy Akashi Seijuro
otworzył oczy i zakaszlał głośno. Hikari podtrzymała go, gdy siadał na łóżku,
wciąż słaby, ale na pewno żywy.
Omg przepraszam Was bardzo za te
przerwy, ale gdy wracam z pracy (a jeszcze trzeba pomóc w domu), to nie mam
nawet siły otwierać Worda (wystarczy mi, że w pracy siedzę i piszę przez 8h…).
Możecie być pewni jednego – nie porzucam tego opowiadania i na pewno dociągnę
je do końca!
W
rozdziale wykorzystano piosenkę „City of The Dead” (Eurielle).
Yay!
OdpowiedzUsuńNapiszę coś sensownego jak tylko się wyśpię i będę miała czas!
~megg
No w końcu!!!
OdpowiedzUsuńSorry, ale stęskniłam się jak głupia, nic tylko czekać, aż nasze Lwiątko wezwie pozostałe Koty i Pandę, którzy pomogą mu w tajemnicy stanąć na nogi i przygotują wielki come back!
Jedyne czego się obawiam to, to że zabierzesz mu pamięć,ale mam nadzieje, że jednak się zlitujesz, nad moją biedną i udręczoną z tęsknoty resztką duszy.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy
pozdrawiam
Twoja Haru-chan!!! :*
Omp cały rozdział przeczytałam napięta jak struna XD Himuro i Kagami, ale jazda! chociaż i tak największe propsy dla matki Akasha :3 czekam na kolejny genialny rozdział! pozdrowionka i weny :D
OdpowiedzUsuńShadow
Miło, jak po przerwie, człowiek sprawdza Twojego bloga zrezygnowany, a tu nowy rozdział:3
OdpowiedzUsuńJa zawsze czekam! ^^ Bo warto! A podobno jak się na dłużej odstawi ulubiony słodycz, to lepiej smakuje :D
Świetnie jak zawsze :333
O tak!!! Dzielne lwiątko! Widać Akacz żyje i już pewnie planuje swój trumfalny powrót. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńCieszę się że nie porzucasz opka, bardzo by było szkoda bo historia jest naprawdę wciągająca
Dalej lwiątko czas powstać i zemścić się na zdrajcach i pokazać kto to jest Alfą!!!! CZEKAM CZEKAM CZEKAM!
OdpowiedzUsuńI co dalej????????????!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCóż, zazwyczaj nie lubię yaoi, ale u cb, bardzo fajnie się czyta!
OdpowiedzUsuńOgólnie to znalazłam to powiadanie dokładnie wczoraj ok, 21 :D I tak jakoś zamiast się uczyć, to czytałam i prawdopodobnie dostanę dziś dwie jedynki :D Jedną z anatomii drugą z fizyki, ale cóż, opowiadanie fantastyczne !
halo??? jest tu kto??
OdpowiedzUsuńDobre pytanie, też się zastanawiam!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa tam czekam na mpreg xd
OdpowiedzUsuńi ciągle nic :( a wciąż czekam
OdpowiedzUsuńCzy będzie kontynuacja?
OdpowiedzUsuńBędzie, jakiś czas temu miałam kontakt z Lady Seara, w niedługim czasie ma do nas wrócić, ale nie wiem niestety kiedy to będzie dokładnie
UsuńTo dobrze!!! Oby jak najszybciej!
UsuńNadal czekamy ! I umieramy z pragnienia poznania dalszych losów naszych ukochanych Alf :D
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, czekamy i usychamy z tęsknoty za naszymi Alfami(osobiście szczególnie za Lwiątkiem)!!!!
OdpowiedzUsuńKurcze. Moglam nie wracac i nie czytac wszystkiego jeszcze raz. Juz prawie zapomnialam o tej historii i bylo mi z tym bardzo dobrze - nie czekalam na kolejne części, nie sprawdzalam czy cos sie pojawilo.
OdpowiedzUsuńA teraz to lipa bo znowu zaczęła mnie zrzerac ciekawosc co bedzie dalej...
Z drugiej strony wiem jak ciezko jest wrocic do pisania po dlugiej przerwie. A juz zwlaszcza do pisania czegos co sie przerwalo. I smuci mnie bardzo ze raczej sie nie dowiemy co mialo dalej sie dziać T.T
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Akashi się w końcu obudził, niech może spróbuje skontaktować się z Aoime lub Kagami, praktycznie wszyscy uwierzyli w tą bajeczkę...
mam nadzieję droga autorko, że jednak powrócisz do tego opowiadania...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
czyżby jednak pacjent zmarł?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńkochana autorko przybywam z pytaniem co tam u Ciebie słychać? jak i z pytaniem czy będziesz kontynuować to opowiadanie... tak już dawno temu był ten ostatni rozdział...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia