A
warning to the prophet,
The liar, the honest
This is war
To the leader, the pariah,
The victor, the messiah
This is war.
The liar, the honest
This is war
To the leader, the pariah,
The victor, the messiah
This is war.
Akashi
zaczął żałować, że nim zszedł na dół, nie zabrał ze sobą czegoś więcej, aniżeli
tylko laserowego pistoletu. Był jednak pewny tego, że dosyć szybko rozwiąże tę
sprawę. W końcu to on był Alfą, ktokolwiek współpracował z Reo i dopuścił się
zdrady wraz z nim, szybko ulegnie i wróci na właściwy tor, jeśli usłyszy, co ma
do powiedzenia Akashi. Pozostanie sam Reo, ale pod względem walki, nie
dorównywał mu poziomem. I chociaż powinien doprowadzić do formalnego procesu, w
którym oskarży Reo o zdradę i wymierzy mu oficjalną karę śmierci, Akashi nie
miał na to ochoty. Zdejmie zdrajcę tu i teraz, dziś w nocy, w ramach kary nie
za zdradę, a za zamordowanie jego ludzi.
Reo stał w centrum zarządzania, na
kamerze z noktowizorem obserwując, jak Akashi zbliża się do tego pomieszczenia.
Alfa Lwów wyglądał na złego i nie było w tym nic dziwnego. Gdyby to zależało
tylko od Mibuchi’ego, całą tę sprawę rozwiązałby inaczej. Ale to nie on
decydował, a przez jego opieszałość Aida Riko zdążyła poślubić Hyuugę Junpei’a.
Ona była wściekła i wymagała od niego, by
jak najszybciej rozpoczął swoją część planu. Miał rolę do odegrania i dostanie
za nią niesamowitą nagrodę. Znajdzie kogoś innego, o smutnych, dwukolorowych
oczach, tak pocieszał samego siebie, sięgając po katanę. Uniósł na chwilę
wzrok. Przepraszam, Sei-chan,
pomyślał, przywołując na twarzy arogancki uśmiech i odwracając się do drzwi w
tym samym momencie, w którym te się otworzyły.
-Witaj,
Sei-chan – powiedział, przechylając lekko głowę. –Powinieneś założyć coś na
siebie, przeziębisz się. Aczkolwiek, jaki to ma teraz sens, prawda?
-Reo
– warknął Akashi, napinając mięśnie ramion. –Nie wiem, co ci przyszło do głowy,
ale nie będę tego tolerować. Nie, kiedy zabijasz własnych ludzi!
-Czasem
trzeba ponieść ofiary, dla większego dobra. Nie nadajesz się na Alfę, Sei-chan.
Jesteś zbyt porywczy i arogancki, nie dbasz o ludzi, tylko o to, by powiódł się
twój szalony plan. Robię to dla dobra Klanu.
-Ty
i dobro Klanu? Nie masz prawa mówić o nim, zdrajco. Jako Alfa Lwów, ogłaszam,
że jesteś zdrajcą i skazuję cię na śmierć – wycedził, unosząc broń.
Reo
westchnął tylko ciężko i pokręcił głową.
-Przykro
mi, Sei-chan – wymamrotał i rzucił się na niego.
Akashi był pewien swojego
zwycięstwa, w końcu był Alfą, panem, najlepszym wojownikiem swojego klanu. Nie
przypuszczał, że kiedykolwiek zgubi go jego własna arogancja, że zaślepiony
pewnością siebie, nie upewni się, że nikt za nim nie stoi.
Nigdy zresztą nie musiał tego robić,
gdyż jego plecy ochraniał Midorima.
W momencie, w którym poczuł krótki,
przeszywający ból w dole pleców, uświadomił sobie, że ktoś zaatakował go od
tyłu i wbił mu nóż w okolicę nerek. Był jednak Alfą, a to nie wystarczy, by go
zabić. I nie był też na tyle głupi, by się odwrócić, wiedząc, że wtedy
zaatakuje go Reo. Nawet jeśli miałby krwawić, wpierw zabije właśnie jego.
Dlatego uniósł broń i wystrzelił w stronę mężczyzny, ale broń jedynie
zagrzechotała cicho.
Kurwa, pomyślał Akashi, zdając sobie
sprawę z własnej głupoty. Przed wyjściem nie sprawdził, czy broń jest sprawna,
a wcześniejsze kroki w jego apartamencie? Reo był mistrzem zakradania się do
niego, zapewne miał wystarczająco dużo czasu, by zmienić ustawienia broni,
podczas gdy on beztrosko się kąpał.
Jestem idiotą.
Byłem
idiotą.
Nawet, jeśli nie miał żadnej broni,
wciąż miał swoje pazury. Zmienił dłoń w łapę i zaatakował Reo, ale ten uchylił
się błyskawicznie i ciął nożem w jego twarz. Akashi za późno zdążył się
zasłonić i po chwili krew zalała mu lewe oko, ograniczając pole widzenia.
-Nie
walcz z nami, Sei-chan – poprosił Reo. –Nie chcemy zadawać ci więcej bólu, niż
potrzeba – szepnął.
Akashi
warknął, niczym zraniony lew i znów rzucił się na niego, tym razem jednak nawet
nie dosięgając Reo, gdyż osoba stojąca za nim, wbiła mu nóż między żebra.
Oddech urwał się gwałtownie, pozostawiając jego płuca puste i bolesne. Akashi
zacharczał z trudem i osunął się na ziemię. Ktoś jednak podniósł go i cisnął na
ścianę, po której się osunął, zostawiając na niej krwawy ślad.
Dopiero
teraz, z trudem ujrzał twarz mężczyzny, który pomagał Reo.
-K-Kiyoshi
– warknął. Alfa Niedźwiedzi jedynie lekko pokręcił głową, nie mówiąc nic.
-Zadanie
wykonane, Reo. Sam się go pozbądź. Teraz już chyba nie będziesz miał problemu,
co?
-Nie,
Teppei-chan – przyznał tamten smutno, sięgając po sztylet o pięknie zdobionym
ostrzu, ozdobionym herbem Klanu Lwów. Akashi, gdyby był w stanie myśleć o czymś
innym, niż uratowanie własnej skóry, zapewne uznałby to za ironiczne, że zginie
od sztyletu, który kiedyś należał do jego ojca, a teraz do niego.
Patrząc, jak Reo powoli zbliża się
do niego, Akashi pomyślał o Midorimie. Miał nadzieję, że jego przyjaciel nigdy
tu nie wróci i wraz z Yuną ukryje się gdzieś, gdzie oboje będą bezpieczni. Oby
nie szukał sprawiedliwości, a także nie pozostał mu lojalny nawet po śmierci,
by i jego nie spotkał podobny los.
Mówi się, że przed śmiercią ktoś
widzi przed oczami całe swoje życie. Akashi widział niewiele, jedynie krótkie
wspomnienia z dzieciństwa, gdy wraz z Midorimą zwiedzali różne zakamarki i
piwnice. Zawsze straszył Lisa, a ten piszczał i warczał, póki nie nauczył się
przewidywać jego ruchów. Może nigdy nie spotkał swojej prawdziwej miłości, ale
spotkał prawdziwego przyjaciela, jedynego i szczerego. Jedyną osobę, która będzie
opłakiwała jego śmierć.
Nie chciał umrzeć na kolanach. Z
trudem podniósł się, czując, jak coraz więcej krwi wypływa z jego ran, osłabiając
go. Były niczym piasek w klepsydrze, który przelewał się, odliczając czas do
końca.
Wtedy przypomniał sobie, że w tym
pomieszczeniu jest ukryte przejście. On i Midorima korzystali z niego, gdy
będąc nastolatkami chcieli się wymknąć z Siedziby i zabawić lub pooglądać
miasto nocą. Jak mógł zapomnieć? Czy obowiązki i pewność siebie stłumiły jego
instynkt samozachowawczy do tego stopnia, że dopiero w ostatnich sekundach
przypomniał sobie, że może jeszcze ocalić życie? Wystarczyłoby, by nacisnął
odpowiedni panel, ukryty w ściance niecały metr od niego.
-Sei-chan,
nie wstawaj, będzie tylko bardziej bolało – głos Reo był cichy i spokojny,
napływający jakby z daleka. Ledwo przedzierał się przez szum krwi w uszach
Akashi’ego.
Wszystko albo nic, pomyślał Alfa
Lwów, wychylając się gwałtownie. Skumulował resztę siły w swoim ciele i
uskoczył przed Reo, wciskając odpowiednio poluzowaną cegłę. Ta otworzyła
przejście, a Akashi ostatnim zrywem rzucił się na schody, prowadzące w dół.
Przez ułamek sekundy, który dał mu niewielką przewagę, Reo i Kiyoshi byli zbyt
zaskoczeni, by go gonić. Dopiero po chwili pobiegli za nim, krętymi schodami zbiegając
w głąb korytarza.
-Dokąd
prowadzi ten tunel? – ryknął Kiyoshi.
-Nie
mam bladego pojęcia, nie wiedziałem, że taki istnieje – odparł Reo, patrząc na
krwawe plamy na kamiennych schodach. Dzięki temu wiedzieli, gdzie pójdzie
Akashi. Zapewne i tak nie zdąży uciec daleko. A pierwszym rozkazem Reo, jako
nowego Alfy, będzie zamurowanie tego przejścia!
Akashi biegł przed siebie, jedną
dłonią dotykając ściany, by nie stracić orientacji. Ciężko było mu odnaleźć
drogę nie tylko przez to, że wraz z upływem czasu zapomniał, w którą stronę
należy skręcić, ale dlatego, że krew wciąż zalewała mu oko, a część zakrzepła,
przez co nie widział nic. W dodatku ból poranionego ciała odbierał mu logiczne
myślenie. Każdy krok był okupiony bólem i tysiącami komórek nerwowych, które
krzyczały w agonii. Nawet jeśli zgubi pogoń (w co wątpił, bo zapewne krew doprowadzi
ich do niego), to jeśli się zgubi, zdechnie zapomniany w tunelach pod miastem.
Gdy usłyszał daleki szum wody,
wiedział, że pomylił drogę. Gdyby skręcił we właściwą ścieżkę, znalazłby się
niedaleko terytorium Aomine. Tam na pewno uzyskałby pomoc. O ile Alfa Panter
był głupi, był równie mocno lojalny. Nawet jeśli nie byli przyjaciółmi, nie
zdradziłby go.
Mimo to, teraz pozostawał mu tylko
jeden wybór. Umrzeć z rąk Reo i pozwolić, by jego ciało zostało wystawione na
widok publiczny (ciekaw był, jaką historię przedstawi Reo? Że Akashi nagle
oszalał i zaczął zabijać członków Klanu, a on przybył w samą porę, by go
powstrzymać?), czy też wskoczyć w podziemną rzekę i zginąć w chłodnej wodzie? Póki
nie odnajdą jego ciała, Reo nie będzie mógł oficjalnie przejąć Klanu. Dlatego
też Akashi odwrócił się plecami w stronę wody i wziął głęboki oddech.
Szkoda, że nie zdążyłem
się pożegnać z Shintarou, pomyślał, uśmiechając się lekko. Gdy otworzył
oczy, w odległości kilku metrów zobaczył Reo i Kiyoshi’ego. Coś do niego
krzyczeli, ale nie słyszał ich głosów.
Wystarczyło, by lekko przechylił się
do tyłu, by runąć w dół, wprost w zimne objęcia śmierci.
Kilkaset metrów dalej, Midorima nagle
gwałtownie usiadł na łóżku, łapiąc się za serce. Nie wiedział, co go obudziło,
ale nie mógł złapać oddechu, a w oczach piekły go łzy. Słyszał tylko głośne
bicie własnego serca, które niespokojnie uderzało w jego piersi, wręcz próbując
się z niej wyrwać. Płuca bolały go, zupełnie tak, jak gdyby miał je pełne wody,
przez co nie mógł wziąć oddechu. Po policzkach spływały mu gorące łzy, chociaż
nie miał bladego pojęcia, dlaczego płacze.
Yuna, obudzona jego charkliwym
oddechem, usiadła obok i natychmiast go objęła, tuląc mężczyznę do siebie. Jej
dotyk był niczym ukojenie.
-Oddychaj
– szepnęła, gładząc go po plecach. –To był tylko sen – przekonywała go, sunąc
nosem po jego szyi. Jej zapach uspokajał go, a ciepło jej ciała ogrzewało jego
zimne dłonie. Wtulił się w nią, pociągając nosem, zupełnie jak dziecko, a Yuna
głaskała go i szeptała różne rzeczy. Nie one, a jej głos uspokajał go. Nie
pytała o to, co mu się śniło, nawet wtedy, kiedy położyła go znów na poduszkach
i wtuliła się w niego ufnie.
Mimo
jej obecności, Midorima nie zasnął już do rana, wciąż niespokojny, chociaż nie
wiedział, dlaczego.
Akashi miał nadzieję, że umrze
szybko, zwłaszcza wtedy, kiedy porwał go nurt rzeki. O ile te na powierzchni z
czasem zostały okiełznane, te pod miastem wciąż były dzikie i nieprzewidywalne.
Nie wiedział nawet, dokąd ta go zaprowadzi (ironiczne byłoby to, gdyby jego
ciało na zawsze miało zostać przy jakiejś ściekowej kracie). Było mu to
obojętne. Teraz, póki dryfował z twarzą do góry, widział nad sobą betonowe lub
murowane sklepienia, czasem obsypane ziemią i jakimiś pnączami. Oddalał się od
Tokio, tego był pewien, zwłaszcza wtedy, kiedy rzeka gwałtownie przyspieszyła,
obniżając się. Wodospad, pomyślał, uśmiechając się sarkastycznie. Oczywiście,
że musiał tutaj być wodospad. Jak nisko
mogę jeszcze upaść, pomyślał, nim
umrę?
Po chwili jednak jego płuca zalała
woda, a Akashi w końcu się poddał. Jego świadomość odpłynęła, a on przestał
myśleć o czymkolwiek.
Czarnowłosa kobieta, jak zawsze po
pracy, spacerowała po Ruinach. Lubiła tutejszą dynamikę ludzkich interakcji.
Chociaż byli biedni i nigdy nie mieli zaznać lepszego życia, ludzie potrafili
się tutaj dobrze bawić. Mieli nawet własne festiwale i jeden z nich miał się
zacząć w ciągu tygodnia. Miło będzie znów potańczyć i rozerwać się, na kilka
dni zapominając o obowiązkach i tym, że nikogo nie obchodził ich los.
Była lekarzem, dlatego czuła się
odpowiedzialna za mieszkańców Ruin. Gdy wróci do domu, zasiądzie do swojej
księgi i spróbuje na nowo odtworzyć jedną ze starych recept na lek, pomagający
w zapaleniu płuc. Paradoksalnie, to właśnie takie rodzaje chorób zbierały tutaj
największe żniwo. Nie mieli dostępu do antybiotyków, a zioła nie pomagały we
wszystkim. Większość leków, która trafiała do ich miasta, była droga i jedynie
ci najbogatsi z biednych mogli sobie na nie pozwolić. W ich małym szpitalu
mieli środki opatrunkowe, zrobione z tego, co było pod ręką, a za antyseptyki uznawali
ziołowe mieszanki o właściwościach bakteriobójczych.
Mimo,
że był XXXI wiek, oni świetnie radzili sobie z medycyną sprzed setek lat.
Chociaż, oddałaby naprawdę wiele, by móc przepisywać normalne lekarstwa i móc
korzystać z fachowej sali i środków.
Myśląc o tym, zatrzymała się przy
jednym ze straganów, by kupić coś na kolację. Sprzedawczyni znała ją od
dziecka, więc zawsze pod ladą trzymała najlepsze warzywo i świeży chleb,
specjalnie dla niej. Płacąc za niego, doradzała kobiecie, jak pomóc w kolce jej
wnuczki, kiedy usłyszała krzyki od strony Kanałów.
W Ruinach krzyki przy Kanałach nigdy
nie oznaczały niczego dobrego. Zazwyczaj oznaczało to kogoś rannego podczas
zbiorów w Tunelach albo ciało, które wypływało w ich okolicy i zatrzymywało się
tutaj, gdyż rzeka miała zdecydowanie spokojniejszy nurt przy ich mieście.
Stanowiła też źródło ich wody, dlatego krzyk mógł oznaczać jej zakażenie. Wtedy
czekało ich kilka suchych tygodni, które zdziesiątkują ich populację.
Pożegnała się szybko i pobiegła nad
molo. Widząc ją, ludzie odsuwali się. Wszyscy wiedzieli, że jest medykiem, a
ona z pamięci mogła wyrecytować ich dolegliwości. Dlatego przyswoili sobie, by
schodzić jej z drogi, zwłaszcza, gdy łączyli to z krzykiem znad Kanału.
Gdy dobiegła tam, była zaledwie
lekko spocona. Od razu zerknęła na wodę, a widząc, że wygląda tak, jak powinna,
dyskretnie odetchnęła z ulgą. Wolała zając się kolejnym ciałem, aniżeli setkami
ludzi, którzy umierali z odwodnienia.
-Dobrze,
że jesteś, Hikari – powiedział jeden z mężczyzn, który zajmował się na co dzień
polowaniami w Tunelach. Łowcy przynosili nie tylko wyrzuconą odzież i
przedmioty codziennego użytku, czasem udawało im się również znaleźć odpadki,
które nadawały się do jedzenia. –Wyrzuciło go tutaj za rogiem. Nie uwierzysz,
kto to.
-Kto?
– zapytała, idąc w stronę ciała.
Mężczyzna miał jasną skórę i
czerwone włosy, które wciąż mokre, oblepiały jego czaszkę. Pół twarzy miał w
rozmazanej krwi, a kolejna kałuża posoki tworzyła się pod nim. Podchodząc
bliżej, Hikari poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła.
Akashi Seijuro, przypomniała sobie.
Twarz, którą czasem widywała w gazetach, Alfa Lwów, jeden z najbogatszych
mężczyzn na świecie, leżał na molo w zapomnianym mieście, w Ruinach Starego
Tokio, martwy i zniszczony.
Czy gdyby wtedy go ostrzegła, nie
doszłoby do tego?
Ostrożnie podeszła bliżej i klęknęła
obok ciała. Zauważyła, że nie poddał się bez walki. Zrobiło jej się przykro,
ale przyzwyczajona była do śmierci. A ta, jak widać, dosięgała również tych
bogatych i sławnych.
-Przygotujcie
nosze, zakopiemy go za miastem. I zasłońcie mu czymś twarz. Nikt prócz nas nie
może wiedzieć, że to on. Tak będzie bezpieczniej – poleciła, a dwóch mężczyzn
skinęło głowami.
Nie zdążyli nawet odejść kilku
kroków, kiedy nagle Akashi zakaszlał, wypluwając wodę. Hikari odruchowo pomogła
mu przechylić głowę, by mógł łatwiej odkrztusić to, co miał w płucach.
-On
żyje – wymamrotała, sięgając po swoją torbę.
Jej pierwszym odruchem było
ratowanie jego życia tak, jak ratowała życie każdej Omegi, która na skraju
wyczerpania docierała do Ruin. Dopiero po chwili zawahała się.
Czy
powinna walczyć o to, by uratować życie Alfy Lwów, czy też lepiej pozwolić mu
umrzeć?
Hej
ho :) Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział się Wam spodobał. Tak długo czekałam
na ten wątek i oto jest! Nic nie kręci mnie tak bardzo, jak zniszczony,
pokonany Akashi, który być może umrze ;)
W
rozdziale wykorzystano „This is war” (Thirty Seconds to Mars).
*bierze Akacza pod pachę i wyskakuje przez okno* yippi ya yey motherfuckers
OdpowiedzUsuńMÓJ SYN, SIS, DLACZEGO MU TO ROBISZ, MOJE DZIECKO ;__; aslfsakdgjab,ns d
Patrz jacy dwaj najlepsi przyjaciele zebrali się dziś, aby zakończyć żywot naszego ulubionego lwa B) W sumie na miejscu Akashiego też bym się rzuciła do rzeki, wizja takich tytanów nad głową nie jest fajna zwłaszcza, jak masz te 170+ wzrostu B")
"To Pinky jest i Mózg; jeden to geniusz, ten drugi - no cóż..."
AAAAAAAAAAAAAA MIDOYU MIDOYU MIDOYUUUUUUUUUUUUUUUU <3333 jkasndfcxjvbc *bierze ich i odsuwa od tego shitu co się teraz dzieje* bądźcie bezpieczni i miejcie małe liski/karakale ♥♥♥♥
JAK JA LUBIĘ fakt, że Yu jest jedyną, która potrafi go uspokoić. To jest takie... milusie. Tak ciepło na sercu się robi <3 ♥ (ON MA TĄ WEWNĘTRZNĄ WIĘŹ JAK BLIŹNIĘTA, MÓWIĘ CI. MIDORIMA TO TAK NAPRAWDĘ ZAGINIONY BRAT AKACZA).
HOH OHOHO HOHOHO H OH OH O OOO O O OO następne rozdziały powinny się nazywać "Misadventures of Akashi: Why Couldn't I Just Die When I Had This Opportunity". Jestem podekscytowana na zobaczenie jak będzie sobie radził ohohoh *zaciera łapki*
<3
O boże, czytając Twój komentarz wyobrażałam sobie Akasza z taką miną jak (nomen omen xD, czy to zbieg okoliczności?) drugiego Akaasza co tak patrzy w kamerę, kiedy Bokuto szaleje xDDD
UsuńOjejejejej... O nie! Biedny Król Lew! Akashi nie może tak sobie umrzeć, musi przeżyć! Po prostu musi! Nie wspominając nawet, że wypadałoby zaplanować jakąś krwawą zemstę na zdrajcach.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze Midorima... a kto teraz ochroni jego i Yunę? No kto?
Ojejej, ale się porobiło...
Huehue, u mnie nie może być spokojnie xD
Usuńo ta świnia zakłamana Reo się znaczy!!! Akashi proszę Cię mój maleńki trzymaj się, dasz sobie radę, wyzdrowiejesz i powrócisz silniejszy niż kiedykolwiek, wiem co mówię znam się na tym. No pewnie a ta to już by go chciała zakopać, może jeszcze frytki do tego, co?? O ni chu chu po moim trupie! Żywcem nas nie wezmą Akashi!
OdpowiedzUsuńNo na pewno, Akashi nie odejdzie bez walki :)
Usuńaaaaaaaa o yeah tak!!! warto było czekać! chyba znalazłam sobie ulubioną OC- Hikari witaj w szeregach :D yaaay rozdział mega, aż warto pozbawić się tych kilku dodatkowych minut snu :3 pozdrowionka i weny :3
OdpowiedzUsuńShadow
Awww dziękuję <3 Ale pamiętaj, żeby dużo spać! <3
UsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!!!!! Dużo weny i czasu!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńO rany tak się bałam, że go uśmiercisz xD
OdpowiedzUsuńI miałam nadzieję, że jakoś ich los powiążesz (Hikari i Akiego), dlatego dzielnie czytałam rozdział do końca z nadzieją, że Sei przeżyje XD
UDAŁO SIĘ! :3
Teraz feelsy co do Mido... ;-;
To. Było. Przesłodkie. *w*
Uwielbiam takie mistyczne wyczucia (wiem dziwnie to brzmi xD) i sam fakt, że Midorima coś poczuł kiedy jego przyjaciel miał przechlapane jest po prostu awwwww*-*
Aż mi się serduszko krajało... Ale zaraz Yuna przyszła i oprócz marchewy uspokoiła mnie xD
Świetny rozdział*3*
Życzę weny! ^^
Dziękuję <3
UsuńOsobiście wierze w takie więzi między przyjaciółmi. Wiele razy miałam tak, ze gdy mnie było smutno, to nagle ktoś dzwonił, bo "pomyślał o mnie" ( i w drugą stronę) xd
I CO DALEJ????????????????????
OdpowiedzUsuńJuż się pisze xd
UsuńLitości!!!!!!!!!!!!! Co z Akashim?
OdpowiedzUsuńBędzie w ten weekend :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńjak się okazało Kiyoshi jest w to zamieszany, a z Midorimy jest wspaniały przyjaciel, nagle poczuł, że coś jest nie tak, no i wróci do miasta teraz... a Akashi znalazł się w tych ruinach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia