Aomine
zaparkował samochód na samym końcu ubitej ze żwiru drogi i spojrzał na
majaczący w oddali budynek Hodowli, którą kazał im sprawdzić Akashi. Nawet stąd
widział, że to miejsce jest ponure i zapewne brudne, nijak nie przypominając
Hodowli, do których przywykł. Owszem, już wcześniej wraz z Kagamim zajmowali
się likwidacją nieautoryzowanych placówek, ale nienawidził tej roboty.
Gdy musiał
kupić Omegę lub zwyczajnie chciał zaspokoić swoje seksualne potrzeby, wybierał
się do miejsc, które miały licencję. Tam Omegi były pod opieką medyczną,
wykształcone nie tylko w zaspokajaniu klientów swoimi ciałami, ale również w
zabawianiu ich rozmową. Były podobne do Satsuki, która – od najmłodszych lat
wychowana przy Alfie – gdyby nie zapach i to, że przy innych Alfach zachowywała
się potulnie, mogłaby uchodzić za Betę. Gdyby Aomine miał tego typu Omegi do
czegoś porównać, nazwałby je współczesnymi gejszami; za wysokie kwoty
dotrzymywały towarzystwa, a za jeszcze większe szły z klientem do łóżka.
Różniły się tym od Omeg, które mieszkały w domach swoich Właścicieli – tym
zazwyczaj nie płacono w ogóle (jedynie jedzenie, ubrania i dach nad głową),
czasem dostawały niskie kieszonkowe. Nie było również określone, czy mają
sypiać z Właścicielem – on sam nigdy nie tknął Satsuki, tak samo jego ojciec.
Dla nich obu dziewczyna była członkiem rodziny, siostrą i poniekąd córką.
Głos
Kagami’ego wyrwał go z zamyślenia. Alfa Tygrysów stał już na zewnątrz i ze
smutkiem w oczach patrzył na Omegi, które tłoczyły się w krzakach, w
bezpiecznej odległości kilku kroków, i patrzyły na nich.
-Nie mamy jedzenia – burknął, wsadzając ręce do kieszeni.
Szkoda, że nie pomyślał o tym, żeby wziąć dla nich chociaż trochę. Ale czy
można wykarmić taką grupę?
-Ale mamy spluwę – warknął głośno Aomine, tak wychodząc z
auta, by Omegi widziały broń zatkniętą za jego pasek. –Jak ktoś tknie auto,
będę strzelał do was wszystkich. Ty tam – skinął na jednego z nich, a Omega
podeszła do niego, ulegle spuszczając głowę. –Twoje imię.
-Kawahara – odpowiedział tamten.
-Jak ktoś ruszy auto, ty odpowiadasz głową. Jak będzie
nietknięte, dostaniesz ode mnie kasę. Tyle, żeby się podzielić – dodał.
-Tak jest!
Kise, chociaż wiedział, że
powinien się spieszyć, wlókł nogę za nogą, licząc na to, że w budynek uderzy
meteor i zabije wszystkich, nim dojdzie do pokoju. Z jednej strony wciąż czuł
tę samą pewność siebie i motywację do tego, by ratować Kuroko, ale z drugiej
naszły go wątpliwości i przerażenie; dwóch mężczyzn, a on musiał spełnić każdą
ich zachciankę? Może powinien się był przygotować, bo tylko to pamiętał
z lekcji. Czy po tym dniu będzie nienawidził swojego ciała? Po ilu takich spotkaniach
zacznie mu być obojętne, co obcy ludzie z nim robią? W tym momencie cieszył
się, że właściciel zmuszał go do brania leków, przez które, jak każda Omega,
nie zajdzie w ciążę.
Kiedy
stanął pod dużymi, dębowymi drzwiami, drżały mu dłonie. Z trudem panował też
nad uszami i ogonem; te pierwsze leżały płasko na jego głowie, a ogon wcisnął
między swoje szczupłe uda i nie potrafił go wyciągnąć.
Bał się tak
bardzo, że potknął się, kiedy wchodził do środka. Poczuł, jak rumieniec zalewa
jego policzki i zacisnął dłonie w pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę.
Kiedy mężczyźni nic nie powiedzieli, Kise w końcu zmusił się do tego, żeby
podnieść głowę. Ten pokój był całkiem inny niż Umieralnia czy reszta placówki;
tutaj na podłodze leżał gruby, ciepły dywan, w oknach wisiały dyskretne zasłonki,
a ściany pokryte były wiśniową tapetą. Była tutaj mała kanapa, biurko i stolik,
a także kilka foteli. Kise wiedział, że głównie po to, by klienci mieli gdzie przetestować
swój towar.
Wyraźnie
poczuł zapach obu mężczyzn; już wcześniej mieli gości i pachniał nimi cały
budynek, ale nigdy nie czuł tak ostrej, a jednocześnie przyjemnej woni. Od razu
domyślił się, dlaczego Właściciel chciał ich zaspokoić. Obaj byli Alfami i Kise
widział ich zdjęcie w gazecie (jednej z niewielu papierowych, jakie wciąż drukowano),
ale czytanie sprawiało mu problem, więc przyglądał się tylko ich twarzom. Teraz
jednak wystarczył ułamek sekundy, by wiedział, że w rzeczywistości byli o
wiele, wiele ciekawsi.
Obaj byli
wysocy, widać to było również wtedy, kiedy jeden z nich siedział ze znudzoną
miną w fotelu. Ten drugi, z czerwonymi włosami i smutnym uśmiechem stał przy
oknie, patrząc na Kise z lekkim roztargnieniem, podczas gdy ten z granatowymi
włosami, który pachniał jeszcze intensywniej, wydawał się być obojętny. To do
niego postanowił podejść najpierw; uśmiechnął się, jak myślał, zalotnie i
przystąpił do dzieła.
Aomine z
lekkim znudzeniem obserwował Omegę, która weszła do środka. Chłopak był brudny,
ale to nie zmieniało faktu, że był naprawdę ładny, chociaż minę miał taką,
jakby bolał go brzuch. Nigdy wcześniej nie widział Omegi z blond włosami i
miodowymi oczami, wiec przyglądał mu się bez cienia skrępowania. Wodził za nim
wzrokiem, obserwując, jak Omega zagryza wargę i podchodzi do niego.
Nie mówił nic; po prostu osunął się
na kolana i zaczął rozpinać pasek jego spodni. Aomine widział, jak drżą mu ręce
a w oczach kręcą łzy, Omega podkulił też ogon i uszy. Alfa Panter wiedział, że
Kagami go obserwuje, ale nie zrobi nic, jeśli ten wykorzysta Omegę tutaj i
teraz. Potem co najwyżej będzie robił miny.
-Przestań – polecił krótko, łapiąc Omegę za dłoń i ściskając
lekko; chłopak miał zimną i delikatną skórę, chociaż czuł, zwłaszcza po wnętrzu
jego dłoni, że pracował. –Co ty robisz?
-Z-zabawiam was, panie – wymamrotał.
-Nie przyszedłem tutaj po seks – prychnął Aomine.
Blondyn
zamarł; wpatrywał się w niego niemo, z lekkim przerażeniem w oczach. Jeśli
mężczyźni wyjdą stąd niezadowoleni, to nie tylko Kuroko nie dostanie pomocy,
ale i sam Kise będzie na zawsze skazany na Umieralnię. Nie mógł tracić czasu i
nie mógł czekać na inne Omegi, które miały być wystawione na sprzedaż.
-Panie, pomogę się wam rozluźnić, odpocząć… - mruknął.
-Wstań. Gdzie masz ubranie? Jest styczeń, temperatura na
minusie.
-Bez ubrania jestem bardziej kuszący, panie – odparł
buńczucznie Kise, a Aomine tylko prychnął pod nosem.
-Gdzie twój Właściciel? To z nim chcemy pogadać.
-Przygotowuje towar dla was, panowie – poinformował Kise,
klękając kilka kroków (ale wciąż w zasięgu ręki) od Aomine. –Zapewniam was, że
n-nasz towar jest najlepszy na rynku.
-A ty jesteś jednym z tych „produktów”? – Kagami w końcu
zdecydował się odezwać.
-J-jestem próbką.
-Próbką – powtórzył Aomine. –Powiedz mi, próbko,
ile Omeg aktualnie znajduje się w Placówce? Ile dzieci? Kobiet?
-N-nie wiem – wykrztusił, zaskoczony jego pytaniami. Goście
zazwyczaj mieli jakieś, ale nigdy nie pytali o takie rzeczy. Raczej o ceny, o
to, czy są szczepieni albo czy byli już używani.
-Gatunki Chronione?
-Kurokocchi?
-Kurokocchi? – Aomine zmarszczył brwi.
-Kuroko Tetsuya…
-Tatsuya?! – podchwycił Kagami, szybkim krokiem znajdując
się niemal tuż obok Kise.
Blondyn
zareagował instynktownie; pisnął, widząc, jak Alfa niemal biegnie w jego stronę
i zrobił to, co mu przyszło na myśl: przysunął się do Aomine i objął jego nogę,
wtulając twarz w udo drugiego Alfy i chowając się.
-Bakagami – Aomine pogłaskał Kise po jasnych włosach, lekko
muskając jego uszy. –Wystraszyłeś go. Powtórz co mówiłeś, próbko. To
imię.
-T-tetsuya, polarny lis. Jest bardzo chory! – Kise zaczął
mówić, nim się nad tym zastanowił, w ogóle nie widząc, że zainteresowanie
Kagami’ego opadło. Słowa same zaczęły wypadać mu z ust. –Jak większość. Nie
dostajemy jeść, jest zimno i mokro. C-część z nas znika, nawet, jeśli nie
zostali kupieni. P-przemieniają się i… i tak zostają i..
-Już, starczy – Aomine lekko pociągnął go za ucho. –Wstań.
Zaprowadzisz nas do twojego kolegi.
Kise
dziwnie się czuł, prowadząc ich w stronę Umieralni. Pewnie za to, że pokaże
gościom, w dodatku Alfom, coś więcej, niż miejsca zadbane, zostanie pobity albo
zniknie, jak inni. Ale może tak będzie lepiej? Ale co wtedy z Kuroko? Nie może
go zostawić!
Zatrzymał
się w pół kroku i już chciał odwrócić się i z uśmiechem skłamać, że żartował,
że nic złego się nie dzieje, że świetnie sobie poradzą sami, kiedy ten wyższy
Alfa zacisnął gorące palce na jego nagim ramieniu.
-Nie próbuj się teraz wycofywać – usłyszał w uchu jego
niski, ochrypły głos. –Wiem, jak pachnie kłamstwo i strach. A ty cuchniesz tym
z daleka. Pokaż nam, w jakim warunkach żyjecie.
Kise
zadrżał, ale obejrzał się do tyłu i skinął głową. Czuł się przy nich obu
niespokojnie; cała postawa Alf krzyczała o ich dominacji i władzy, jaką
dzierżyli. Kise chciał również dotknąć kurtki Alfy Panter, gdyż wyglądała na
ciepłą i miękką, zrobioną z materiału, którego nigdy nie widział. Zapewne Alfa
miał w domu kilka takich, tak samo jak pełną lodówkę, ciepłą wodę…
Nagle go oświeciło i wpadł na
genialny pomysł; zrobi wszystko, żeby zabrał ze sobą Kuroko! Jeśli Lis trafi do
domu Alfy, ma szansę wyzdrowieć! Wtedy będzie bez znaczenia, co stanie się z
nim; może ucieknie do miasta i spróbuje jakoś skontaktować się z Kuroko? Myśli
Kise pędziły jak szalone. Musiał planować szybko, a przy okazji udawać, że nic
nie dzieje się w jego głowie.
-Kurokocchi, nie bój się, to ja! – zawołał radośnie,
wchodząc do Umieralni i prowadząc mężczyzn za sobą.
Aomine
uniósł dłoń do nosa i zatkał go, czując smród, jaki panuje w środku. Widział,
że Kagami również osłania nos i usta. Obaj rozejrzeli się dookoła i to, co
zobaczyli, było przerażające.
Umieralnia
była wąskim i małym pomieszczeniem, w którym stało kilka piętrowych pryczy i
legowisk, brudnych, zarobaczonych, zaniedbanych i dziurawych. Leżały na nich
Omegi; niektóre jęczały, inne już tylko tępo wpatrywały się w to, co miały nad
głowami. Aomine wyłapał kilka martwych ciał, w tym dwa, które już zaczęły się
rozkładać, zapewne tworząc źródło nieprzyjemnej woni.
-Tutaj, tutaj, panowie – Kise podszedł do legowiska obok
okna, na którym właśnie siadał drobny chłopak.
-Kise-kun?
Co… Panowie – Kuroko z trudem klęknął i pochylił głowę, czując drapanie
w gardle. Ramiona mu drżały, kiedy walczył z kaszlem, lecz w końcu przegrał.
Niemal dotknął czołem chłodnej, kamiennej posadzki, kiedy jego ciałem znów
zawładnął kaszel. –P-przep-przepraszam – udało mu się wykrztusić, przyciskając
dłonie do ziemi.
-Co mu jest? – Kagami kucnął obok chłopaka i, tak jak
nauczyła go Alex, zaczął opukiwać jego plecy.
-Nie wiem, panie – Kise również kucnął. –Zaczęło się od
zwykłego kataru, potem kaszel i myślałem, że jeśli to wykaszle, to się poprawi,
ale jest coraz gorzej.
-Hej, hej, spójrz na mnie – Kagami uniósł brodę Kuroko i
przyjrzał mu się. Omega potrzebował pomocy, poza tym, należał do gatunku
chronionego. –Zabierzemy cię stąd.
-S-super! – Kise niemal wydał z siebie radosny pisk.
Jego
szczęście szybko się jednak skończyło. Do Umieralni wpadł nagle Właściciel i
Kise z daleka widział, że jest wściekły. Mężczyzna starał się jednak zachować
twarz przy Alfach.
-Panowie, proszę, to miejsce to ostatnia rzecz, którą
powinniście zobaczyć! Tutaj pozwalam Omegom odejść w spokoju, niech mają godną
śm…
-Godną? – warknął Kagami, ściągając swoją bluzę i otulając
nią wątłe ramiona Kuroko. Lis Polarny musiał zostać stąd zabrany jak najszybciej.
–Chcę zobaczyć twoją licencje. Już!
-A-ależ oczywiście!
Mężczyzna
zaczął się pocić. Sięgnął do kieszeni i z portfela wyjął swój dowód i licencję
Hodowcy. Aomine wziął je do ręki, a z kurtki wyjął mały, ręczny skaner. Podczas
kiedy Kise szybko pakował torbę Kuroko (dużo rzeczy nie było, głównie jego leki
i kilka pamiątek po jego rodzicach, które chłopak ukrywał i które były dla
niego największym skarbem), a Kagami próbował wcisnąć Lisa w swoją bluzę,
Aomine zajmował się sprawdzaniem tożsamości Właściciela.
Jego dowód
był prawdziwy; data urodzenia i cała reszta zgadzała się z tym, co było w
systemie. Kiedy jednak zaczął sprawdzać licencję, niemal natychmiast dostał
informację o tym, że jest podrobiona. Doskonale, bo doskonale, ale była
fałszywa.
-No to chyba wszystko jasne – burknął, chowając skaner i
patrząc na mężczyznę, który zrobił się blady. –W ciągu tygodnia pana Hodowla
zostanie zlikwidowana, a pan stanie przed sądem za paserstwo i sprzedawanie
Chronionych Gatunków na czarnym rynku.
-Idziemy – powiedział Kagami cicho, podnosząc się z Kuroko w
ramionach. Omega nawet nie miał siły protestować.
-No moment, moment! Przecież to jest cholernie drogi towar!
– ryknął Właściciel. –To Lis Polarny! Śnieżny! Kosztuje ponad dziesięć tysięcy,
jest nietknięty!
-Jak śmiesz jeszcze wołać pieniędzy za umierającą Omegę?
Chciałeś, żeby zdechł, taki sam zysk! – ryknął Kagami, a Kuroko drgnął i
mocniej przylgnął do jego piersi. To była jego szansa. Ale co z Kise? Co
prawda, przyjaciel cały czas szeptem zapewniał go, że wszystko w porządku, że
ma iść z Alfą i nie oglądać się do tyłu (jakoś temu czerwonemu łatwiej było
zaufać niż niebieskiemu).
-Ale…ale dziesięć tysięcy! Mogę za niego dostać nawet
więcej!
-Nie dostaniesz nic – oznajmił ze złością.
-To twoja wina – Właściciel spojrzał na Kise. Blondyn skulił
się i pochylił głowę.
-Idźcie – szepnął do Alf. –Proszę, panowie, zabierzcie
Kurokocchi’ego. Ja… ja sobie poradzę – dodał, siląc się na uśmiech.
-Zabiję cię. Mam cię dosyć. Trzymałem ciebie i twoją
zawszoną siostrę tylko po to, zebyście zabawiali klientów, a ty co? Ty jesteś
sabotazystą! Tak odpłacasz się komuś, kto przygarnął twoją ciężarną matkę po
tym, jak rzucił ją Beta i zajął się waszą dwójką? Tak odpłacasz się temu, kto
cię karmił i ubierał? Jesteś niewdzięczny! Jesteś szmatą! Zaćwiczę cię na
śmierć! – krzyczał, odpinając od pasa pejcz i zbliżając się do Kise.
Kise
odruchowo osłonił głowę i czekał na cios; pejcz nie zostawiał blizn, chociaż
rany czasem goiły się długo. Słyszał świst skórzanego narzędzia, ale ból nie
nadszedł; powoli otworzył oczy i spojrzał na drugiego Alfę, tego z niebieskimi
włosami, który wyciągnął ramię i pozwolił, by uderzenie spadło na niego
-Podniosłeś rękę na Alfę…?! – zapytał z pozoru spokojnie.
–Na Alfę terenu, na którym stoi twoja nielegalna hodowla?! Ta Omega nie zrobiła
nic złego! Tylko dzięki niemu ten budynek jeszcze nie płonie, a reszta ma
szansę trafić do placówek, w których się nimi zajmą! – z każdym słowem podnosił
głos, a na koniec już krzyczał.
-Proszę o wybaczenie, panie – Właściciel niemal osunął się
na kolana. –Wystąpię o licencję i naprawię to, przysięgam. A-Aomine-sama –
powiedział nagle, uświadamiając sobie w końcu, z kim ma do czynienia.
-Ile za niego chcesz? – zapytał Aomine. –Dwa tysiące? Trzy?
Masz – wyjął portfel i rzucił mu zwinięty plik banknotów. Dwa i pół tysiąca. To
ostatnia Omega, jaką sprzedałeś. Nie pozwolę, żebyś dostał oficjalną licencję,
nie na terenie, o którym decyduję ja. Jeszcze dziś wyślę tutaj transport
medyczny i ludzi, którzy zabiorą cię do aresztu. Jeśli spróbujesz zniknąć,
znajdę cię i zabiję, śmieciu. A teraz chodź – złapał Kise za rękę i pociągnął w
stronę wyjścia.
Nie
planował kupna Omegi, tak samo Kagami, a tymczasem obaj opuszczali nielegalną
Hodowlę z nowymi nabytkami. Satsuki się wścieknie, pomyślał, ale już nie mógł
cofnąć swojej decyzji.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Journey to the past”
(soundtrack z filmu „Anastasia”).
Jak mówiłam, opis tego, jak Aomine zachowuje się i co czuje w stosunku do Momoi był tak kochany, aż zrobiłam takie "awwwwww" przed monitorem. Aż mój kot podniósł głowę żeby zobaczyć, czy wszystko ze mną w porządku.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Kise, że się wystraszył; jakby leciał na mnie koleś o posturze Kagamiego, którego widzę pierwszy raz w życiu, chybabym padła na miejscu na zawał. BIEDNY. BOŻE. KISE DEFENCE SQUAD. Chociaż w sumie już ma taki w postaci Ao ehehehehhh...
Heheh...
Heh....
Pasem na Alfę, trepie? Ty się ciesz że od razu nie puścili ci nory z dymem, kurna. Zezłościłam się na niego >:l
I Ao broniący Kise oraz Kagami opiekujący się Kuroko mimo, że nic o nich nie widzieli i ich nie znali. O. MÓJ. BOŻE. Alex, zrobiłaś dobrą robotę wychowując Kagamiego. On się zajmie małym liskiem. Zaopiekuje się. Będzie mu dobrze. Będzie im wszystkim dobrze. Zatroszczą się o swoje Omegi.
LISIA DUMA, WAL SIĘ PANIE WŁAŚCICIELU >A>
Haha xd AoMomo nie lubię, ale naprawdę, jako rodzeństwo sa po prostu super. I totalnie, totalnie widzę Aomine, który prowadzi Momoi do ołtarza, a tam wzrokiem zabija jej męża.
UsuńKurde jakby się na mnie rzucil taki Kagami to by dostał z glana.. Jedyna szansa na obronę to walnąc takiego w kolano, na ziemię, pociągnąć z buta.. *przypominają mi się zajęcia z samoobrony*.
Tak <3 troskliwe seme to najlepsze, co moze być ;3
Jako rodzeństwo są mega! Boże, mąż Momo by nie przeżył tego wzroku. Plus pogadanka na boku "zrób jej coś, a cię znajdę. Wiem gdzie mieszkasz. Znam twój numer telefonu. Dzięki za pomoc Akashi."
UsuńO fajnie, to jak co mnie obronisz :0
Jasne, nie ma problemu :3
UsuńTak <3 "Mamy wasze komóreczki, dzięki, Akashi" XD
Mrumru~ powrót śpiącej składni xD
OdpowiedzUsuńKise, oddaj moje hajsy. Nie tańczyłeś ._.
Kagami, jaki szlachetny.
AoKise wyczuwaaaaam~!
O matko, wy się jeszcze zastanawiacie. Ahomine, Bakagami, zabijcie tego debila, weźcie zwierzaczki i uciekajcie do tęczowej krainy wiecznego szczęścia.
Co xD
KagaKuro <3
TAK. AOKISY. AOMINE TAKI SZLACHETNY I SKURWYSYŃSKI JEDNOCZEŚNIE <3
Awu awuwuwu.
No. Także ten xD
Czekam na next~ ^^
Spoko, nie ma źle :D Nie ma śpiąco :3
UsuńTaaak. Nie tańczył, to dopiero później i w innym miejscu, hehesie śmiechesie.
Kagami oczywiście, że szlachetny! A ma taki sam stosunek do Omeg, jak moja mama do kwiatów - uwielbia jej, ale wszystkie jej usychają...
Proszę, nie mów mi o tęczowej krainie... ostatnio robiłam fotoszopkę Aomine w MLP...
Aomine ma dobre serduszko ale na zewnątrz jest taki trochę cebulo - burak xD
Cieszę się, że Ci się podobało ^^
OMGF. AOMINE OSŁONIŁ KISE WŁASNYM CIAŁEM.
OdpowiedzUsuńUmieram. Konam XD Wkurwiony Aomine zrobi rozpierdol. XD
Aż musiałam okulary przetrzeć, nie wierzyłam, że widzę Twój komentarz :O
UsuńPomyśl jak wkurzony Ao wpada do gabinetu Aka i za nic ma to, co mówi Aka, po prostu robi burdel :3
No wiadomo, że osłonił <3 Jest Alfą, który dba :D
Nooo ej. Mówiłam, że przeczytam? Cesarstwo zawsze komentowałam, nie? Co ty przecierasz okulary hmpf.
UsuńJa chcę, żeby tak dbał teraz już w szczególności o Kisię XD
Ale mówiłaś, ze ostatnio nie masz humoru na czytanie :p
UsuńOj poczekaj, az Kisia z nim zamieszka... :]
CZEMU.
OdpowiedzUsuńJA.
O TYM.
NIE WIEDZIAŁAM?!
Najwidoczniej Sercia chce zginąć śmiercią tragiczną. Bo jedyne, co mi się nasunęło to zabić zakopać, odkopać, sklonować, zabić klony!
No może jednego bym zostawiła, bo kto by dalej pisał...
Mniejsza, rawr, to jest tak zajebiste, że tym bardziej jestem zua >.<
Tak bardzo, walki między Taigą i Daikim, a koniec końców oboje mają miękkie serducha xD
Wyczuwam mnóstwo dobryh paringów i hejt na Kiyoshiego :D Me gusta.
Tylko się pytam, czemu nie robisz najbardziej oczywistego shipu ever?
Ty już wiesz, którego ;)
Weny i trzymaj kciuki, żeby mnie nie wsadzili, bo idę dzisiaj zabijać
*wściekły smok, mode on*
Pozdrowionka^^
Yyy.. Informowałam na Nee kilka razy :O I podawałam link i wgl :3
UsuńNie chcę zginąć ;__;
Tak, mnóstwo dobrych pairingów ale nie mogę robić hejtów na Sreppei'a, bo już w Nee były.. XD
Którego? MidoTaki czy Akafuri?
Pokaż im, Tygrysie!
Witam,
OdpowiedzUsuńoch wspaniały rozdział, Kagami i Aoime tacy troskliwi, zaopiekują się nimi odpowiednio...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Tak mi smutno było, gdy Kise do nich szedł, biedactwo ;////////; I cieszę się, że jednak Kise nie musiał ich zabawiać, że Aomine to przerwał. I rany, wyczuwam jakiś dramat z Himuro o nieee ;////;
OdpowiedzUsuńW ogóle dziwię się, że od razu nie zabili tego właściciela hodowli za te warunki, no sama bym go kopały po ryju za to! Ale nawet pomijając moje własne odczucia to chyba mogli wezwać chociaż jakieś służby, by się od razu tym zajęli, w końcu jednak ten cały właściciel mógł zwiać, albo spalić, zabić, wywieźć resztę omeg żeby nie było dowodów. No chyba że to aż taki autorytet Alf? I to że oni też tak specjalnie nie myślą o tych omegach?
I Kise jest taki uroczy w tym, żeby ratować Kuroko, no kisnę jak nie wiem ;////; W dodatku Kagami się nim zaopiekuje taaaaaak! Taiga ty klusko, chroń Kuroko, ja wiem, że ty masz kluskowate serduszko i mu pomożesz T.T
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak wspaniały rozdział, Aoime i Kagami są tacy troskliwi już oni się nimi odpowiednio zaapikekują...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrewelacyjny rozdział, Aoime i Kagami są tak bardzo troskliwi, już oni się odpowiednio zaopiekują naszymy biednymi omegami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza