niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 1. Human.


            Kagami Taiga uwielbiał poranki. Zawsze budził się nim zadzwonił jego osobisty asystent i przez chwilę leżał w łóżku, przeciągając się i wyginając jak typowy kot. Kiedy na zewnątrz padało, wtedy wyłączał budzik i wracał do spania; w takie dni w życiu stada dzikich kotów nic się nie działo. Jeśli jednak na niebie wznosiło się słońce i okna automatycznie uchylały się, by wpuścić do środka odrobinę świeżego powietrza i gwar ulicy, Kagami wyskakiwał spod kołdry i wykonywał poranną rozgrzewkę. Wiedział, że w międzyczasie jego opiekunka przygotowywała śniadanie, a osobisty asystent segregował maile i wiadomości głosowe, by Alfa mógł się nimi zająć już w czasie jedzenia.
-Taiga-chan, wstałeś? – zawołała Alex, uchylając drzwi. Widząc, jak jej wychowanek podciąga się na drążku, uśmiechnęła się z dumą.
            Była Betą, którą przygarnął Alfa Tygrysów kiedy miała zaledwie trzy latka. Piętnaście lat później, kiedy na świat przyszedł jego syn, Alexandra zastąpiła jego tragicznie zmarłą matkę i zajęła się jego wychowaniem i opieką. Prócz uczenia go podstawowych rzeczy i pilnowania, by odrabiał zadania domowe i przygotowywał się do bycia Alfą, nie dopuściła, by wolny czas chłopaka zdominowały gry komputerowe i wirtualny świat. Pokazała Kagami’emu świat koszykówki, a także zaszczepiła w nim miłość do gotowania.
            Nigdy nie znalazła swojego Partnera i całe swoje życie poświęciła na opiekę nad Kagamim. Był jej dzieckiem i jedyną rodziną, jaką miała. Dlatego była jednocześnie dumna z mężczyzny, na którego wyrósł i wściekła na ludzi, którzy zniszczyli jego opinię. Wypadki Omeg wydawały się być przypadkowe; jedna spadła ze schodów i skręciła kark, jedna podcięła sobie żyły, nie zostawiając listu pożegnalnego, inna uciekła, a jeszcze kolejna powiesiła się na sznurze od prania. Policji nie obchodziła ich śmierć, to były tylko Omegi, ale Alex widziała, jak Kagami cierpi, gdy traci kolejnych członków stada.
-Zrobię ci tosty! – zawołała, otrząsając się z zamyślenia.
-Sugerowanym posiłkiem byłyby sadzone jajka z bekonem – oznajmił mechaniczny głos osobistego asystenta.
-Tosty brzmią ok.! – odkrzyknął, kierując się pod prysznic.
            Pół godziny później usiadł w słonecznej kuchni. Alex postawiła przed nim kubek czarnej kawy i talerz z tostami, całą swoją uwagę poświęcając wiadomościom widocznym na hologramie. Spikerka właśnie opowiadała o zabójstwie Alfy niedźwiedzi.
-Kolejne walki o terytorium – westchnęła Alex.
-Myślisz, że to może być znów Hanamiya? – zapytał, smarując tost ketchupem i wpychając sobie niemal cały do ust. –Ostatnio, wobec Alfy Lisów, zachowywał się bardzo brutalnie. Gdyby nie Aho to złamałby mu rękę.
-Może – Alex usiadła naprzeciwko niego. –Tylko czekać, aż zaatakuje Wilki.
-Wilki? – Kagami wyseplenił, a Beta zganiła go wzrokiem pełnym dezaprobaty. Mężczyzna przełknął, nim zaczął znów mówić. –Wilki mają problemy? Nie wyobrażam sobie Kagetory, który ma problemy!
-Jego firma splajtowała – Alex zacisnęła dłonie na kubku ziołowej herbaty. –Gdybyś czytał w gazecie coś więcej, niż rubrykę sportową, to byś wiedział.
-Tak, tak – burknął, opuszczając lekko głowę.
-Kilka złych decyzji i zła passa na rynku. Od kilku miesięcy było wiadomo, że albo ocali ich cud, albo w końcu nastanie koniec. Ród Aidów był Alfami Wilków od kilku stuleci, może czas na zmianę – westchnęła.
-Władzę przejmą Bety? Znów będą walczyć? Alex, wyjedź na ten czas z miasta – oznajmił.
-Mowy nie ma! Wiem, że wtedy będą zamieszki i cała reszta, ale co poradzisz? Szkoda mi tylko jego córki – dodała, pokazując ruchem brody na holograficzny ekran telewizora.
            Spikerka właśnie przybliżała widzom postać Aidy Riko, młodej Alfy Wilków, następczyni Kagetory. Podobno była niesamowicie inteligentna, ale sama wiedza nie wystarczyła, by ocalić rodzinną firmę i piedestał. Jeden ze specjalistów mówił, iż koniec Wilków i tak był bliski; Kagetora nie miał innych dzieci, jedynie ukochaną córkę, przez co nazwisko miało zginąć wraz z nią.
-Ciekawe, co zrobią. Może da się to załatwić pokojowo? – Kagami podrapał się w brodę.
-Akashi Seijuro-sama prosi o pilny kontakt – oznajmił asystent, a zarówno Kagami, jak i Alex się poderwali. Zazwyczaj wiadomości asystent podawał tylko wtedy, kiedy Alfa zjawiał się w biurze. Prośba o pilny kontakt mogła oznaczać tylko jedno.
            Kłopoty.

            Aomine Daiki udawał, że nie słyszy walenia w drzwi; jego osobisty asystent leżał w kawałkach w pudle już od kilku tygodni, odkąd próbował go obudzić w niedzielę rano przed wyznaczonym czasem. Życie bez tego diabelstwa było o wiele wygodniejsze; mógł spać ile chciał i nie musiał martwić się swoimi obowiązkami jako Alfy, gdyż… nie był o nich informowany.
            Byłoby cudownie, gdyby nie Omega, z którą się wychowywał, a którą jego rodzice wybrali na jego „sumienie”. Momoi Satsuki, bo tak się nazywała, właśnie wpadła niczym burza do jego pokoju i złapała za pilota od żaluzji.
-Ja ci dam, kolejny dzień opierdalania się, a jużci – mruczała pod nosem, poirytowana. Jej ogon drgał gniewnie, a uszy poruszały się, by wyłapać każdy dźwięk. –Od samego rana urywają się telefony i mam dosyć mówienia ludziom, że nie możesz podejść, a twój asystent jest w serwisie, a nie w pudle po tym, jak wyrwałeś z ściany cały panel kontrolny, zdeptałeś, a potem jeszcze go obsikałeś!
-Urgh… Satsuki, cicho – mruknął, przewracając się na brzuch i chowając twarz w poduszce.
-NIE BĘDZIESZ MNIE UCISZAŁ, AOMINE DAIKI-KUN! – ryknęła, ściągając z niego kołdrę. Za nic już miała widok jego nagiego ciała, zdążyła przywyknąć do tego, że Alfa sypia bez ubrań. Bez ostrzeżenia złapała za jego czarny ogon i pociągnęła, a Aomine ryknął i poderwał się, wyrywając jej ogon z rąk i przyciskając do piersi w obronnym geście.
-Nie ciągnie się kotów za ogon!
-I nie głaska pod włos – prychnęła. –Wstawaj, ale już!
-Po co?! – warknął, wygładzając czarne futro na ogonie. Jego uszy poruszały się nerwowo, ale nie opuścił ich ulegle. Nigdy nie ulegał, nawet Satsuki, kiedy wpadała w ten swój wściekły humor.
-Bo Akashi-sama zażyczył sobie, żebyś zjawił się u niego w biurze przed dziesiątą! Zostało ci pół godziny!
-HA?! – Aomine poderwał się. –Czego ten wyliniały kocur ode mnie chce? A zresztą, w dupie to mam! Nigdzie nie idę!
-Nigdzie nie idziesz, taaaak? – zapytała Momoi słodkim głosem, sięgając po przyniesione wcześniej wiadro z wodą.

            Dokładnie dwadzieścia dziewięć i pół minuty później Aomine stał w windzie w Lwim Apartamencie i przeklinał pod nosem. Ukrył swoje zwierzęce atrybuty, by nie wzbudzać sensacji na ulicy; irytowało go to, że pojawienie się Alfy pośród ludzi traktowane było niczym objawienie. O ile fascynacja dzieci tak go nie drażniła (aczkolwiek dorośli powinni uczyć swoje młode szacunku, tak uważał Aomine), to to, że co odważniejsi starsi podchodzili i prosili o autografy już wybitnie go denerwowało.
-Pada? – zapytał zaskoczony Kagami, kiedy Aomine wyszedł z winy na piętrze biura Akashi’ego. –Jesteś cały mokry, a przecież takie ładne słońce…
-Stul pysk – burknął, podchodząc bliżej automatu z napojami i zamawiając kawę. –Satsuki uznała, że to cudowny nowy budzik. Głupia kobieta.
-Momoi-chan? Momoi-chan cię tak urządziła? Haha, ale przegryw – zachichotał Kagami.
-Haa? Coś powiedział?
-Coś ci nie pasuje?
-Twoja twarz!
-Przynajmniej nie straszę nią ludzi!
-Coś powiedział?!
-Taiga. Daiki. Uspokójcie się – westchnął Akashi, wychodząc z biura i patrząc na dwie Alfy, które właśnie rozpoczynały bójkę; trzymali się za ubrania i byli gotowi rzucić na siebie w każdej chwili. –Jeśli chcecie urządzać zabawy rodem z mini zoo, to nie tutaj.
-Pff. Tym razem ci odpuszczę – oznajmił z godnością Aomine, puszczając Kagami’ego. Ten tylko prychnął i poprawił ubranie.
            Akashi przyjrzał im się uważnie. Tak mocno, jak drażniła ich wzajemna obecność, tak mocno byli też przyjaciółmi. Często był świadkiem tego, jak pomagali sobie nawzajem, oczywiście owijając to otoczką zatytułowaną „żal mi było twojego żałosnego tyłka”, ale potrafili się dogadać.
Zazwyczaj.
-Wejdźcie do środka – polecił, otwierając szerzej drzwi do gabinetu.
            Kiedy już usiedli, jedna z Omeg Akashi’ego, Furihata, przyniósł dla nich kawę i ciepłe grzanki, na które Aomine rzucił się bez słowa. Jak już musiał wysłuchiwać nudnego monologu Alfy Lwów o tym, że „koty powinny trzymać się razem” i namawiania ich do tego, by razem znów poszerzali swoje terytoria, to na pewno nie chciał tego robić na pusty żołądek, a przez Satsuki nie zdążył zjeść śniadania.
-Więc? O co chodzi? – zapytał Kagami, obracając w dłoniach kubek z kawą.
-Słyszeliście o tym, iż zamordowano Alfę Niedźwiedzi? – zapytał Akashi, splatając dłonie i opierając na nich brodę. Wydawał się być zrelaksowany, mimo poważnego tematu. –Moje źródła donoszą, iż został wybrany kolejny. O tytuł Alfy upomniał się niejaki Kiyoshi Teppei, dotychczasowa Beta.
-Uda mu się awansować?
-Myślisz, że to on zabił tamtego? – prychnął Aomine dokładnie w tym samym momencie, w którym padło pytanie Kagami’ego; obaj znów zmierzyli się pogardliwym spojrzeniem.
-Jeśli miałbym obstawiać, jest to możliwe, ale wątpię – odparł Akashi. –Kouki, przynieś tę teczkę, o której ci mówiłem.
-Tak, Akashi-sama.
-Masakra, prawie zapomniałem, że on tu stoi – Kagami podrapał się w kark. –Mniejsza z tym. Co nas obchodzą wewnętrzne sprawy niedźwiedzi? Wilki też mają problem. Mówili dzisiaj w wiadomościach coś o Aidzie Kagetorze.
-Ach, tak. Tę sprawę również mam na oku. Kundlom należy się mała zmiana na szczycie. Aidowie za długo byli Alfami – oczywiście Akashi nie dodał, że jego ród piastuje stanowisko Alf Lwów jeszcze dłużej, gdyż oni nigdy „nie będą za długo” władcami. –Jeśli Kagetora źle podejmował decyzje odnośnie własnej firmy, źle wróżę decyzjom podjętym w sprawie stada. Ale nie o tym chciałem z wami rozmawiać, Taiga.
            Za każdym razem, gdy Akashi używał ich imion, Kagami czuł się nieswojo, zupełnie jak dziecko karcone przez nauczyciela.
-O co ci więc chodzi? – mruknął Aomine, odstawiając z trzaskiem kubek. Furihata, który właśnie stanął obok z teczką, niemal podskoczył, słysząc ten dźwięk.
-Shintarou odkrył nielegalną Hodowlę w slumsach. Prawdopodobnie zajmują się krzyżowaniem Omeg i sprzedają je na czarnym rynku.
-Chronione gatunki? – Kagami sięgnął po teczkę i skrzywił się na widok zdjęć slumsów.
-Jak wiecie, nie obchodzi mnie to, co się stanie z właścicielem tej hodowli, ale nie życzę sobie, żeby na terenie graniczącym z moim znajdowało się takie miejsce.
-I co mamy z tym zrobić? – Aomine patrzył na Akashi’ego spokojnie, z powagą w ciemnych oczach. –To teren centralnie na zetknięciu się granic naszej trójki, tak?
-Tak. I nie obchodzi mnie to, czy przesuniecie budynek o kilka metrów, czy go spalicie. Ma zniknąć.
-Dlaczego sam się tym nie zajmiesz, Akashi? Skoro Shintarou już tam był, mógł to miejsce puścić z dymem i po problemie.
-Daiki, Daiki, Daiki – posłał mu rozczarowane spojrzenie, a Aomine wyprostował się w fotelu. –Nielegalne czy nie, zagrożone gatunki to zagrożone gatunki. Macie jechać tam i sprawdzić, ile ich jest i w jakim są stanie. Jeśli nic z tego nie będzie, zabijecie je. Jeśli któreś z nich ma szansę na przeżycie, ale jest niestabilne psychicznie przez wsteczne rozmnażanie, zabijecie je. Rozumiemy się?

            Kise Ryouta wyskoczył z swojego legowiska zaraz po tym, jak jeden z słonecznych promieni musnął jego powieki. Spał krótko i niespokojnie, ale nie mógł zasnąć, a potem miał koszmary, co nie było niczym nowym. Sięgnął po dziurawe spodnie i szmatę, która służyła mu za koszulkę i wciągnął je na swoje szczupłe ciało. Próbując nie budzić innych Omeg, przeczołgał się do legowiska w kącie, na którym, zwinięty w kłębek, spał drobny chłopak o jasnoniebieskich włosach. Jego uszy leżały płasko, a ogon wsunął między uda.
-Znów się odkryłeś, Kurokocchi – jęknął, naciągając na niego koc. Brudny czy nie, dziurawy czy nie, lepsze to niż nic.
            Jego najlepszy przyjaciel, Kuroko Tetsuya, od kilku miesięcy walczył z chorobą. Z dnia na dzień było coraz gorzej i ich właściciel przeniósł go do pomieszczenia, które Omegi między sobą nazywały „Umieralnią”. Nikt tutaj nie widział lekarza, a jedyne jedzenie, jakie dostawali to te, które przyniosły im inne Omegi. Kise czasem kradł, a czasem oddawał Kuroko swoje racje żywnościowe, wiedząc, że tylko dzięki temu Lis jeszcze żyje. Jęki i płacz Omeg na nikim nie robił wrażenia. Jeśli okazywały się porażką, nikogo nie obchodził ich los.
-Kise-kun? – Kuroko zamrugał oczami, z trudem je otwierając.
-A któżby inny? – Kise starał się być pogodny i uśmiechnięty; nie chciał, żeby Kuroko widział, jak bardzo się o niego martwi. –Wracaj do spania, dopiero wstał poranek – szepnął.
-Z-zostało trochę wo…
            Kuroko nie dokończył, gdyż jego filigranowym ciałem wstrząsnął atak kaszlu. Kise pomógł mu usiąść i lekko oklepywał jego plecy, czekając, aż atak minie. Z tygodnia na tydzień stawały się coraz gorsze i coraz dłuższe, a chłopak wiedział, że jego przyjacielowi czas przecieka przez palce. Najgorsze było dla niego to, że Kuroko wydawał się być pogodzony ze śmiercią i czekał na nią. Z jednej strony Kise wolałby, żeby Lis Polarny walczył i próbował wygrać z chorobą, z drugiej wiedział, że spokojna śmierć we śnie, na tym zapomnianym przez wszystkich pustkowiu, jest najlepszym, co mogło ich spotkać.
-Spóźnisz się na lekcję, Kise-kun – wymamrotał Kuroko, kiedy mógł już złapać oddech. Blondyn nerwowo poruszył uszami i pokręcił przecząco głową, podając mu wyszczerbiony kubek z mętną wodą.
-Nie obchodzi mnie kolejny wykład o tym, jak mogę zaspokoić swojego przyszłego właściciela. O ile zajęcia z gotowania i sprzątania były logiczne, tak p-pokaz o s-s-seksie z mężczyzną jest bezsensowny. Jak ja, mężczyzna, mógłbym uprawiać seks z innym facetem?!
-O tym zapewne są zajęcia. Poza tym, nigdy nie wiesz, kto cię kupi i jakie zabawy lubi – powtórzył mu ogólnie znaną zasadę. –Powinieneś się uczyć, Kise-kun. Jeśli kupi cię ktoś bogaty, to masz szansę się stąd wyrwać.
-Nigdzie nie jadę bez ciebie – prychnął, merdając ogonem ze złości. –Obiecałem ci, że jeśli przyjdzie co do czego, to wezmę się ze sobą!
            Kuroko tylko uśmiechnął się blado i spojrzał na niebo przez dziurę pod sufitem, która służyła im za okno. Kiedyś mieli tam jeden z koców, który jako – tako łagodził chłód, jaki przez nią wpadał, ale teraz ktoś go ukradł, twierdząc, że w Umieralni i tak nie muszą mieć ciepło. Podziwiał Kise za to, że ten spał tutaj na zbitym ze szmat legowisku, mimo iż mógł leżeć na wygodniejszej pryczy w sali wspólnej.  Wielokrotnie mówił mu, że jeśli tutaj zostanie, również może się czymś zarazić, ale Kise odmawiał opuszczenia jego boku.
-Oi, blondasie – ryknął nagle ktoś, wchodząc do umieralni. Kuroko natychmiast ulegle opuścił głowę i zamknął oczy, słysząc głos właściciela.
-Tak? – burknął Kise, również kuląc uszy. –Przepraszam, nie wyrobiłem się na zajęcia – skłamał.
-Nie bądź bezczelny, śmieciu – mężczyzna bez ostrzeżenia spoliczkował go, a Kise tylko zacisnął wargi. Policzek palił go, ale zagryzł język i nie pozwolił sobie na jęknięcie. Ich właściciel lubił sprawiać im ból, ale Kise już dawno nauczył się nie dawać mu satysfakcji. –Wynoś się stąd. Masz iść do pokoju pokazowego – warknął. –Przyjechali jacyś bogaci goście. Pokaż się – złapał go brutalnie za ramiona i podniósł. Zerwał z niego koszulkę, zostawiając Kise w poszarpanych spodniach. –Masz ich zająć gadką, nim nie przygotuję reszty. Zjawili się bez ostrzeżenia, ale śmierdzą kasą. Jak trzeba, zabawisz ich w inny sposób, obu naraz – dodał, a Kise poczuł, jak gardło ściska mu się z przerażenia.
            Ostatnio rola „zabawiacza” należała do jego siostry, ale nie więcej niż dwa dni temu została komuś sprzedana. Kise nie miał nawet okazji się z nią pożegnać; przepłakał cicho całą noc. Wiedział, że jego jasne włosy i miodowe oczy przykuwają uwagę; był krzyżówką Bety i Omegi, nie do końca ani tym, ani tym. I mimo, iż nie był gatunkiem chronionym, tacy jak on byli dobrym towarem na sprzedaż ewentualnie podnosili obecnością i świadczonymi usługami wartość Hodowli.
            Mimo bólu i przerażenia, jakie czuł, wiedział, że nie ma wyboru. Klient był klientem, a jeśli Kise się dobrze spisze, być może Właściciel da mu więcej jedzenia. Obrzydzenie do samego siebie nie jest tak silne jak wola przetrwania, którą miał dla siebie i Kuroko. Dumnie uniósł głowę i skierował się w stronę pokoju pokazowego.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Whispers in the dark” (Skillet) oraz „Human” (Christina Perri). Chciałabym Was z góry przeprosić – postaram się, ale nie wiem, czy za tydzień będzie chapter; mam sesję i muszę się uczyć. A z dobrych newsów… Będzie można mnie spotkać na Love 6 ;)

15 komentarzy:

  1. Ho. Hoho. HOHOHO.
    Akashi, cóż za odważna wypowiedź. Spodobał mi się mega dialog jaki prowadził, brzmiał tak totalnie Akaszowato :3
    [nadal jestem taka kjafbasdbhfs po dzisiejszym odcinku, więc ja widzę teraz tylko jego OCZY ok? jesus christ aki ogarnij sięę]

    MOMOI WYGRAŁA ŻYCIE I DARMOWY INTERNET AHAHAHA, KOCHAM JĄ TUTAJ. Odważnie sobie poczyna, wylewając na Alfę wiadro wody, ale aww, kocham ich relacje brat-siostra mimo dzielących ich klas ♥

    Ao, nie bądź zrzęda, gdybyś był Omegą to też jarałbyś się jakąś Alfą jak Himuro marzeniami o Zone.

    NO I ALEX. KAGAMI I ALEX, O MÓJ BOŻE, KAGAMI JEST NAJUKOCHAŃSZYM TYGRYSKIEM NA ŚWIECIE /w\ a jego "Ja-Cię-Wcale-Nie-Lubię-No-Dobra-Może-Troszkę-Ale-Się-Do-Tego-Nie-Przyznam" relacja z Ao jest po prostu bezcenna.

    A Akashi i jego hejty na Kagetorów są piękne, zasługują na gwiazdkę <3 Oh Akashi, ty psie *cough*

    No to teraz czekać na HyuuRiko ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego oczy były piękne; i weź, Akashi... śnił mi się całą noc, bo nie mogłam zasnąć i o nim myślałam (w kontekście piosenki "Human").

      Noo! Jak nie lubię AoMomo, nie przemawia do mnie, bo totalnie nie widzę ich romantycznie, tak uwielbiam tę ich braterską więź, tacy przyjaciele z dzieciństwa ;3 A Momoi sobie pozwala, bo Aomine nigdy nie traktował jej jak Omegi, tylko jak siostrę <3 Niech no ją ktoś próbuje tknąć...

      "Jarać się jak Himuro marzeniami o Zone" pobiło "Jarać się jak flota Stannisa" XD

      Hiehiehie. Brotp z Ao <3 I serio, to mój headcanon, że Alex przyłożyła się do wychowania Kagami'ego, skoro on nie ma matki w canonie...

      Izuki would be proud, really. Akashi będzie zły i czeka Cię... pieskie życie. BADUM TSS.

      Usuń
  2. Przepraszam, ale przez nagromadzenie Kurobasowego OTP #2 nie jestem w stanie zebrać się na coś logicznego. Tzn wiem, że Ao z Kagą przyjechali po swe uke, ale...
    OMFG TO BYŁO TAK CHOLERNIE UROCZE.
    Szczerzę się jak debil do ekranu, a współlokatorka patrzy na mnie... no jak na debila XD
    Uwielbiam Cię za to tak bardzo, bardzo i dziękuuuuję za ship <3
    Ale teraz już przejdźmy do KagaKuroszków, ok? :3
    xoxo,
    KagaKuro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xd Pozdrawiamy współlokatorkę :D Wiedziałam, że Ci się spodoba :3 A to dopiero, ekhem, początek :3
      Ja Ciebie też :3

      Usuń
  3. Miałam dziś idealny, niedzielny poranek :3 Znalazłam paczkę krówek w szufladzie, moja siostra gdzieś pojechała i wróci dopiero jutro, tutaj nowy rozdział, obejrzałam 3 odcinek knb i zalazłam miniaturkę z Tokyo Ghoul <3
    Już słyszę myśli innych alf "Omega nie jest posłuszna Aomine i oblała do wodą. Ja bym zabił ją za to, że mnie nie szanuje".
    Akaś jest tu taki akasiowaty. Rody nie powinny być tak długo u władzy chyba, że jego.
    Myślałam, że skoro Alex mieszka z Taigą to bedzie z nimi Himuro.

    Suga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smacznego :D (Zrobiłaś mi smaka na krówki..). Haha, az tak xle z siostrą? Ja jestem sama w mieszkaniu i z miłą chęcią bym kogoś przygarnęła, bo nie lubię sama ;__;
      Huehie. Aomine wie, że Kagami nie wykorzysta tego przeciwko niemu, bo sam Kagami szanuje i Bety i Omegi. BTW, a propo Twojego pytania o Himuro.. może z nimi mieszkał? :3
      Cieszę się, że nie wyszedł mi OOC! To ogromnie dla mnie wazne, ze Wam się podoba :3

      Usuń
    2. Masz rodzeństwo? Nie dogaduje się z rodzeństwem. To chyba przez zbyt dużą różnice w wieku. Oni mają mnie za antyspołecznego dziwaka, którym w sumie jestem. jak powiedziałam, że lubię anime i mangę to od razu uznali mnie za nieudacznika. Uważają, że anime to tylko i wyłącznie hentai.
      Nie miałam namyśli Kagamiego tylko raczej Hanamiye, czy Imayoshiego(chyba źle napisałam) , gdyby się dowiedzieli o Momoi.
      A mieszkał? OMG od razu inaczej widzę Taigę.
      Suga

      Usuń
    3. Rodzeństwa jako tako nie, ale z przyczyn rodzinnych w domu mam 11 letniego kuzyna.
      Czemu? Nie zauważyłam, zebyś była aspołeczna, skoro potrafisz pisać ze mną :D
      Aaa... No tak, oni by napewno inaczej pomyśleli o Aomine. Że jest łagodny i wgl..
      :D Dojdziemy do tego, narazie tajemnica.. :3

      Usuń
    4. Pozdrów kuzyna ^-^
      Mieszkam w bardzo małym miasteczku, w którym : Metal=Satanista, Anime=Świr, Tatuaże=Kryminalista.
      Jest duża różnica między pisaniem z kimś przez internet, a rozmową w realu. W mojej klasie dogaduję się tak naprawdę z jedną osobą, gdy jej nie ma nawet nie potrafię się odezwać do reszty. Siedzę sobie gdzieś kącie, gdzie nikomu się przeszkadzam.
      Mogliby biedną Momoi wykorzystać przeciwko niemu :3
      Nie lubię takich tajemnic!
      Suga

      Usuń
  4. Doobryy~
    ACH TE WSPANIAŁE POBUDKI <3
    Ahomine, mam tak samo. Tyle, że 15 minut na ubranie się, umycie i dojście na przystanek <3
    FURIIIII <3
    Ojejciu, umierający Kuroko... TAIGA, YOU KNOW WHAT TO DO, czy coś. xD
    Tańcz Kise *sypie pieniążkami* TAŃCZ xD
    To dopiero pierwszy rozdział, a ja już to kocham. Serio.
    Jeszcze tak odpowiadając na pytanko z poprzedniego posta: taka mała wieś od północnej strony, Kamyk się nazywa~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakra xD Ja 15 minut to kawę robię (chyba, że moja Cudowna i Najwspanialsza Współlokatorka przynosi mi ją).
      Biedny Kuroko ;__; Ale jak sobie pomyślę, co Kagami bd z nim robił.... :3
      Haha, zaraz widzi mi się ten obrazek z kotem "tańcz dla mnie" XD
      Awww /w\ Cieszę się tak ogromnie!

      Oo. Wygooglowałam z ciekawości - 43 kilometry ode mnie :3

      Usuń
  5. Witam,
    czyżby to właśnie przyjechali Kagami z Aoime, może właśnie wydostaną z stamtąd Kise i Kuroko...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. O nieee, czemu Kuroko, nie umieraaaj *ryczy* I do tego Kise tak ładnie się nim opiekuje, chyba budzi się moją utajniona miłość do KiKuro ;/////;
    Niby to dopiero pierwszy rozdział, ale tak ładnie kreujesz postacie, wychodzą tak kanonicznie a jednak dobrze wpasowują się w klimat opowiadania. Tak samo jak cała ta ich nowoczesność, bo obawiałam się jej trochę jak zobaczyłam, który mają tak rok XD
    "Życie bez tego diabelstwa było o wiele wygodniejsze; mógł spać ile chciał i nie musiał martwić się swoimi obowiązkami jako Alfy, gdyż… nie był o nich informowany. " - TO JEST CAŁY AHO XDDD Prawie umarłam jak to przeczytałam XDD
    "-Nie ciągnie się kotów za ogon!
    -I nie głaska pod włos – prychnęła. –Wstawaj, ale już!" - To jest kwintesencja ich relacji! XDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    rozdział świetny, czyżby to właśnie przyjechali do tej nielegalnej hodowli Aoime i Kagami, ach może uratują z stamtąd Kuroko i Kise...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    świetny rozdział, och czyżby to właśnie przyjechali do tej nielegalnej hodowli Aoime i Kagami? ach może uratują z stamtąd Kuroko i Kise...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń