Kagami
Taiga uwielbiał poranki. Zawsze budził się nim zadzwonił jego osobisty asystent
i przez chwilę leżał w łóżku, przeciągając się i wyginając jak typowy kot.
Kiedy na zewnątrz padało, wtedy wyłączał budzik i wracał do spania; w takie dni
w życiu stada dzikich kotów nic się nie działo. Jeśli jednak na niebie wznosiło
się słońce i okna automatycznie uchylały się, by wpuścić do środka odrobinę
świeżego powietrza i gwar ulicy, Kagami wyskakiwał spod kołdry i wykonywał
poranną rozgrzewkę. Wiedział, że w międzyczasie jego opiekunka przygotowywała
śniadanie, a osobisty asystent segregował maile i wiadomości głosowe, by Alfa
mógł się nimi zająć już w czasie jedzenia.
-Taiga-chan, wstałeś? – zawołała Alex, uchylając drzwi.
Widząc, jak jej wychowanek podciąga się na drążku, uśmiechnęła się z dumą.
Była Betą,
którą przygarnął Alfa Tygrysów kiedy miała zaledwie trzy latka. Piętnaście lat
później, kiedy na świat przyszedł jego syn, Alexandra zastąpiła jego tragicznie
zmarłą matkę i zajęła się jego wychowaniem i opieką. Prócz uczenia go
podstawowych rzeczy i pilnowania, by odrabiał zadania domowe i przygotowywał
się do bycia Alfą, nie dopuściła, by wolny czas chłopaka zdominowały gry
komputerowe i wirtualny świat. Pokazała Kagami’emu świat koszykówki, a także
zaszczepiła w nim miłość do gotowania.
Nigdy nie znalazła
swojego Partnera i całe swoje życie poświęciła na opiekę nad Kagamim. Był jej
dzieckiem i jedyną rodziną, jaką miała. Dlatego była jednocześnie dumna z
mężczyzny, na którego wyrósł i wściekła na ludzi, którzy zniszczyli jego
opinię. Wypadki Omeg wydawały się być przypadkowe; jedna spadła ze schodów i
skręciła kark, jedna podcięła sobie żyły, nie zostawiając listu pożegnalnego,
inna uciekła, a jeszcze kolejna powiesiła się na sznurze od prania. Policji nie
obchodziła ich śmierć, to były tylko Omegi, ale Alex widziała, jak Kagami
cierpi, gdy traci kolejnych członków stada.
-Zrobię ci tosty! – zawołała, otrząsając się z zamyślenia.
-Sugerowanym posiłkiem byłyby sadzone jajka z bekonem
– oznajmił mechaniczny głos osobistego asystenta.
-Tosty brzmią ok.! – odkrzyknął, kierując się pod prysznic.
Pół godziny
później usiadł w słonecznej kuchni. Alex postawiła przed nim kubek czarnej kawy
i talerz z tostami, całą swoją uwagę poświęcając wiadomościom widocznym na
hologramie. Spikerka właśnie opowiadała o zabójstwie Alfy niedźwiedzi.
-Kolejne walki o terytorium – westchnęła Alex.
-Myślisz, że to może być znów Hanamiya? – zapytał, smarując
tost ketchupem i wpychając sobie niemal cały do ust. –Ostatnio, wobec Alfy
Lisów, zachowywał się bardzo brutalnie. Gdyby nie Aho to złamałby mu rękę.
-Może – Alex usiadła naprzeciwko niego. –Tylko czekać, aż
zaatakuje Wilki.
-Wilki? – Kagami wyseplenił, a Beta zganiła go wzrokiem
pełnym dezaprobaty. Mężczyzna przełknął, nim zaczął znów mówić. –Wilki mają
problemy? Nie wyobrażam sobie Kagetory, który ma problemy!
-Jego firma splajtowała – Alex zacisnęła dłonie na kubku
ziołowej herbaty. –Gdybyś czytał w gazecie coś więcej, niż rubrykę sportową, to
byś wiedział.
-Tak, tak – burknął, opuszczając lekko głowę.
-Kilka złych decyzji i zła passa na rynku. Od kilku miesięcy
było wiadomo, że albo ocali ich cud, albo w końcu nastanie koniec. Ród Aidów
był Alfami Wilków od kilku stuleci, może czas na zmianę – westchnęła.
-Władzę przejmą Bety? Znów będą walczyć? Alex, wyjedź na ten
czas z miasta – oznajmił.
-Mowy nie ma! Wiem, że wtedy będą zamieszki i cała reszta,
ale co poradzisz? Szkoda mi tylko jego córki – dodała, pokazując ruchem brody
na holograficzny ekran telewizora.
Spikerka
właśnie przybliżała widzom postać Aidy Riko, młodej Alfy Wilków, następczyni
Kagetory. Podobno była niesamowicie inteligentna, ale sama wiedza nie
wystarczyła, by ocalić rodzinną firmę i piedestał. Jeden ze specjalistów mówił,
iż koniec Wilków i tak był bliski; Kagetora nie miał innych dzieci, jedynie ukochaną
córkę, przez co nazwisko miało zginąć wraz z nią.
-Ciekawe, co zrobią. Może da się to załatwić pokojowo? –
Kagami podrapał się w brodę.
-Akashi Seijuro-sama prosi o pilny kontakt – oznajmił
asystent, a zarówno Kagami, jak i Alex się poderwali. Zazwyczaj wiadomości
asystent podawał tylko wtedy, kiedy Alfa zjawiał się w biurze. Prośba o pilny
kontakt mogła oznaczać tylko jedno.
Kłopoty.
Aomine
Daiki udawał, że nie słyszy walenia w drzwi; jego osobisty asystent leżał w
kawałkach w pudle już od kilku tygodni, odkąd próbował go obudzić w niedzielę
rano przed wyznaczonym czasem. Życie bez tego diabelstwa było o wiele
wygodniejsze; mógł spać ile chciał i nie musiał martwić się swoimi obowiązkami
jako Alfy, gdyż… nie był o nich informowany.
Byłoby cudownie,
gdyby nie Omega, z którą się wychowywał, a którą jego rodzice wybrali na jego
„sumienie”. Momoi Satsuki, bo tak się nazywała, właśnie wpadła niczym burza do
jego pokoju i złapała za pilota od żaluzji.
-Ja ci dam, kolejny dzień opierdalania się, a jużci –
mruczała pod nosem, poirytowana. Jej ogon drgał gniewnie, a uszy poruszały się,
by wyłapać każdy dźwięk. –Od samego rana urywają się telefony i mam dosyć
mówienia ludziom, że nie możesz podejść, a twój asystent jest w serwisie, a nie
w pudle po tym, jak wyrwałeś z ściany cały panel kontrolny, zdeptałeś, a potem
jeszcze go obsikałeś!
-Urgh… Satsuki, cicho – mruknął, przewracając się na brzuch
i chowając twarz w poduszce.
-NIE BĘDZIESZ MNIE UCISZAŁ, AOMINE DAIKI-KUN! – ryknęła,
ściągając z niego kołdrę. Za nic już miała widok jego nagiego ciała, zdążyła
przywyknąć do tego, że Alfa sypia bez ubrań. Bez ostrzeżenia złapała za jego
czarny ogon i pociągnęła, a Aomine ryknął i poderwał się, wyrywając jej ogon z
rąk i przyciskając do piersi w obronnym geście.
-Nie ciągnie się kotów za ogon!
-I nie głaska pod włos – prychnęła. –Wstawaj, ale już!
-Po co?! – warknął, wygładzając czarne futro na ogonie. Jego uszy poruszały się nerwowo, ale nie opuścił ich ulegle. Nigdy nie ulegał, nawet Satsuki, kiedy wpadała w ten swój wściekły humor.
-Po co?! – warknął, wygładzając czarne futro na ogonie. Jego uszy poruszały się nerwowo, ale nie opuścił ich ulegle. Nigdy nie ulegał, nawet Satsuki, kiedy wpadała w ten swój wściekły humor.
-Bo Akashi-sama zażyczył sobie, żebyś zjawił się u niego w
biurze przed dziesiątą! Zostało ci pół godziny!
-HA?! – Aomine poderwał się. –Czego ten wyliniały kocur ode
mnie chce? A zresztą, w dupie to mam! Nigdzie nie idę!
-Nigdzie nie idziesz, taaaak? – zapytała Momoi słodkim
głosem, sięgając po przyniesione wcześniej wiadro z wodą.
Dokładnie
dwadzieścia dziewięć i pół minuty później Aomine stał w windzie w Lwim
Apartamencie i przeklinał pod nosem. Ukrył swoje zwierzęce atrybuty, by nie
wzbudzać sensacji na ulicy; irytowało go to, że pojawienie się Alfy pośród
ludzi traktowane było niczym objawienie. O ile fascynacja dzieci tak go nie
drażniła (aczkolwiek dorośli powinni uczyć swoje młode szacunku, tak uważał
Aomine), to to, że co odważniejsi starsi podchodzili i prosili o autografy już
wybitnie go denerwowało.
-Pada? – zapytał zaskoczony Kagami, kiedy Aomine wyszedł z
winy na piętrze biura Akashi’ego. –Jesteś cały mokry, a przecież takie ładne
słońce…
-Stul pysk – burknął, podchodząc bliżej automatu z napojami
i zamawiając kawę. –Satsuki uznała, że to cudowny nowy budzik. Głupia kobieta.
-Momoi-chan? Momoi-chan cię tak urządziła? Haha, ale
przegryw – zachichotał Kagami.
-Haa? Coś powiedział?
-Coś ci nie pasuje?
-Twoja twarz!
-Przynajmniej nie straszę nią ludzi!
-Coś powiedział?!
-Taiga. Daiki. Uspokójcie się – westchnął Akashi, wychodząc
z biura i patrząc na dwie Alfy, które właśnie rozpoczynały bójkę; trzymali się
za ubrania i byli gotowi rzucić na siebie w każdej chwili. –Jeśli chcecie
urządzać zabawy rodem z mini zoo, to nie tutaj.
-Pff. Tym razem ci odpuszczę – oznajmił z godnością Aomine,
puszczając Kagami’ego. Ten tylko prychnął i poprawił ubranie.
Akashi
przyjrzał im się uważnie. Tak mocno, jak drażniła ich wzajemna obecność, tak
mocno byli też przyjaciółmi. Często był świadkiem tego, jak pomagali sobie
nawzajem, oczywiście owijając to otoczką zatytułowaną „żal mi było twojego
żałosnego tyłka”, ale potrafili się dogadać.
Zazwyczaj.
-Wejdźcie do środka – polecił, otwierając szerzej drzwi do
gabinetu.
Kiedy już
usiedli, jedna z Omeg Akashi’ego, Furihata, przyniósł dla nich kawę i ciepłe
grzanki, na które Aomine rzucił się bez słowa. Jak już musiał wysłuchiwać
nudnego monologu Alfy Lwów o tym, że „koty powinny trzymać się razem” i
namawiania ich do tego, by razem znów poszerzali swoje terytoria, to na pewno
nie chciał tego robić na pusty żołądek, a przez Satsuki nie zdążył zjeść
śniadania.
-Więc? O co chodzi? – zapytał Kagami, obracając w dłoniach
kubek z kawą.
-Słyszeliście o tym, iż zamordowano Alfę Niedźwiedzi? –
zapytał Akashi, splatając dłonie i opierając na nich brodę. Wydawał się być
zrelaksowany, mimo poważnego tematu. –Moje źródła donoszą, iż został wybrany
kolejny. O tytuł Alfy upomniał się niejaki Kiyoshi Teppei, dotychczasowa Beta.
-Uda mu się awansować?
-Myślisz, że to on zabił tamtego? – prychnął Aomine
dokładnie w tym samym momencie, w którym padło pytanie Kagami’ego; obaj znów
zmierzyli się pogardliwym spojrzeniem.
-Jeśli miałbym obstawiać, jest to możliwe, ale wątpię –
odparł Akashi. –Kouki, przynieś tę teczkę, o której ci mówiłem.
-Tak, Akashi-sama.
-Masakra, prawie zapomniałem, że on tu stoi – Kagami
podrapał się w kark. –Mniejsza z tym. Co nas obchodzą wewnętrzne sprawy
niedźwiedzi? Wilki też mają problem. Mówili dzisiaj w wiadomościach coś o
Aidzie Kagetorze.
-Ach, tak. Tę sprawę również mam na oku. Kundlom należy się
mała zmiana na szczycie. Aidowie za długo byli Alfami – oczywiście Akashi nie
dodał, że jego ród piastuje stanowisko Alf Lwów jeszcze dłużej, gdyż oni nigdy
„nie będą za długo” władcami. –Jeśli Kagetora źle podejmował decyzje odnośnie
własnej firmy, źle wróżę decyzjom podjętym w sprawie stada. Ale nie o tym
chciałem z wami rozmawiać, Taiga.
Za każdym
razem, gdy Akashi używał ich imion, Kagami czuł się nieswojo, zupełnie jak
dziecko karcone przez nauczyciela.
-O co ci więc chodzi? – mruknął Aomine, odstawiając z
trzaskiem kubek. Furihata, który właśnie stanął obok z teczką, niemal
podskoczył, słysząc ten dźwięk.
-Shintarou odkrył nielegalną Hodowlę w slumsach.
Prawdopodobnie zajmują się krzyżowaniem Omeg i sprzedają je na czarnym rynku.
-Chronione gatunki? – Kagami sięgnął po teczkę i skrzywił
się na widok zdjęć slumsów.
-Jak wiecie, nie obchodzi mnie to, co się stanie z
właścicielem tej hodowli, ale nie życzę sobie, żeby na terenie graniczącym z
moim znajdowało się takie miejsce.
-I co mamy z tym zrobić? – Aomine patrzył na Akashi’ego
spokojnie, z powagą w ciemnych oczach. –To teren centralnie na zetknięciu się
granic naszej trójki, tak?
-Tak. I nie obchodzi mnie to, czy przesuniecie budynek o
kilka metrów, czy go spalicie. Ma zniknąć.
-Dlaczego sam się tym nie zajmiesz, Akashi? Skoro Shintarou
już tam był, mógł to miejsce puścić z dymem i po problemie.
-Daiki, Daiki, Daiki – posłał mu rozczarowane spojrzenie, a
Aomine wyprostował się w fotelu. –Nielegalne czy nie, zagrożone gatunki to
zagrożone gatunki. Macie jechać tam i sprawdzić, ile ich jest i w jakim są
stanie. Jeśli nic z tego nie będzie, zabijecie je. Jeśli któreś z nich ma szansę
na przeżycie, ale jest niestabilne psychicznie przez wsteczne rozmnażanie,
zabijecie je. Rozumiemy się?
Kise Ryouta
wyskoczył z swojego legowiska zaraz po tym, jak jeden z słonecznych promieni
musnął jego powieki. Spał krótko i niespokojnie, ale nie mógł zasnąć, a potem
miał koszmary, co nie było niczym nowym. Sięgnął po dziurawe spodnie i szmatę,
która służyła mu za koszulkę i wciągnął je na swoje szczupłe ciało. Próbując
nie budzić innych Omeg, przeczołgał się do legowiska w kącie, na którym, zwinięty
w kłębek, spał drobny chłopak o jasnoniebieskich włosach. Jego uszy leżały
płasko, a ogon wsunął między uda.
-Znów się odkryłeś, Kurokocchi – jęknął, naciągając na niego
koc. Brudny czy nie, dziurawy czy nie, lepsze to niż nic.
Jego
najlepszy przyjaciel, Kuroko Tetsuya, od kilku miesięcy walczył z chorobą. Z
dnia na dzień było coraz gorzej i ich właściciel przeniósł go do pomieszczenia,
które Omegi między sobą nazywały „Umieralnią”. Nikt tutaj nie widział lekarza,
a jedyne jedzenie, jakie dostawali to te, które przyniosły im inne Omegi. Kise
czasem kradł, a czasem oddawał Kuroko swoje racje żywnościowe, wiedząc, że
tylko dzięki temu Lis jeszcze żyje. Jęki i płacz Omeg na nikim nie robił
wrażenia. Jeśli okazywały się porażką, nikogo nie obchodził ich los.
-Kise-kun? – Kuroko zamrugał oczami, z trudem je otwierając.
-A któżby inny? – Kise starał się być pogodny i
uśmiechnięty; nie chciał, żeby Kuroko widział, jak bardzo się o niego martwi.
–Wracaj do spania, dopiero wstał poranek – szepnął.
-Z-zostało trochę wo…
Kuroko nie
dokończył, gdyż jego filigranowym ciałem wstrząsnął atak kaszlu. Kise pomógł mu
usiąść i lekko oklepywał jego plecy, czekając, aż atak minie. Z tygodnia na
tydzień stawały się coraz gorsze i coraz dłuższe, a chłopak wiedział, że jego
przyjacielowi czas przecieka przez palce. Najgorsze było dla niego to, że
Kuroko wydawał się być pogodzony ze śmiercią i czekał na nią. Z jednej strony
Kise wolałby, żeby Lis Polarny walczył i próbował wygrać z chorobą, z drugiej
wiedział, że spokojna śmierć we śnie, na tym zapomnianym przez wszystkich
pustkowiu, jest najlepszym, co mogło ich spotkać.
-Spóźnisz się na lekcję, Kise-kun – wymamrotał Kuroko, kiedy
mógł już złapać oddech. Blondyn nerwowo poruszył uszami i pokręcił przecząco
głową, podając mu wyszczerbiony kubek z mętną wodą.
-Nie obchodzi mnie kolejny wykład o tym, jak mogę zaspokoić
swojego przyszłego właściciela. O ile zajęcia z gotowania i sprzątania były
logiczne, tak p-pokaz o s-s-seksie z mężczyzną jest bezsensowny. Jak ja,
mężczyzna, mógłbym uprawiać seks z innym facetem?!
-O tym zapewne są zajęcia. Poza tym, nigdy nie wiesz, kto
cię kupi i jakie zabawy lubi – powtórzył mu ogólnie znaną zasadę. –Powinieneś
się uczyć, Kise-kun. Jeśli kupi cię ktoś bogaty, to masz szansę się stąd
wyrwać.
-Nigdzie nie jadę bez ciebie – prychnął, merdając ogonem ze
złości. –Obiecałem ci, że jeśli przyjdzie co do czego, to wezmę się ze sobą!
Kuroko
tylko uśmiechnął się blado i spojrzał na niebo przez dziurę pod sufitem, która
służyła im za okno. Kiedyś mieli tam jeden z koców, który jako – tako łagodził
chłód, jaki przez nią wpadał, ale teraz ktoś go ukradł, twierdząc, że w
Umieralni i tak nie muszą mieć ciepło. Podziwiał Kise za to, że ten spał tutaj
na zbitym ze szmat legowisku, mimo iż mógł leżeć na wygodniejszej pryczy w sali
wspólnej. Wielokrotnie mówił mu, że
jeśli tutaj zostanie, również może się czymś zarazić, ale Kise odmawiał
opuszczenia jego boku.
-Oi, blondasie – ryknął nagle ktoś, wchodząc do umieralni.
Kuroko natychmiast ulegle opuścił głowę i zamknął oczy, słysząc głos
właściciela.
-Tak? – burknął Kise, również kuląc uszy. –Przepraszam, nie
wyrobiłem się na zajęcia – skłamał.
-Nie bądź bezczelny, śmieciu – mężczyzna bez ostrzeżenia
spoliczkował go, a Kise tylko zacisnął wargi. Policzek palił go, ale zagryzł
język i nie pozwolił sobie na jęknięcie. Ich właściciel lubił sprawiać im ból,
ale Kise już dawno nauczył się nie dawać mu satysfakcji. –Wynoś się stąd. Masz
iść do pokoju pokazowego – warknął. –Przyjechali jacyś bogaci goście. Pokaż się
– złapał go brutalnie za ramiona i podniósł. Zerwał z niego koszulkę,
zostawiając Kise w poszarpanych spodniach. –Masz ich zająć gadką, nim nie
przygotuję reszty. Zjawili się bez ostrzeżenia, ale śmierdzą kasą. Jak trzeba,
zabawisz ich w inny sposób, obu naraz – dodał, a Kise poczuł, jak gardło ściska
mu się z przerażenia.
Ostatnio
rola „zabawiacza” należała do jego siostry, ale nie więcej niż dwa dni temu
została komuś sprzedana. Kise nie miał nawet okazji się z nią pożegnać;
przepłakał cicho całą noc. Wiedział, że jego jasne włosy i miodowe oczy
przykuwają uwagę; był krzyżówką Bety i Omegi, nie do końca ani tym, ani tym. I
mimo, iż nie był gatunkiem chronionym, tacy jak on byli dobrym towarem na
sprzedaż ewentualnie podnosili obecnością i świadczonymi usługami wartość
Hodowli.
Mimo bólu i
przerażenia, jakie czuł, wiedział, że nie ma wyboru. Klient był klientem, a
jeśli Kise się dobrze spisze, być może Właściciel da mu więcej jedzenia.
Obrzydzenie do samego siebie nie jest tak silne jak wola przetrwania, którą miał
dla siebie i Kuroko. Dumnie uniósł głowę i skierował się w stronę pokoju
pokazowego.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Whispers in the dark”
(Skillet) oraz „Human” (Christina Perri). Chciałabym Was z góry przeprosić –
postaram się, ale nie wiem, czy za tydzień będzie chapter; mam sesję i muszę
się uczyć. A z dobrych newsów… Będzie można mnie spotkać na Love 6 ;)
Ho. Hoho. HOHOHO.
OdpowiedzUsuńAkashi, cóż za odważna wypowiedź. Spodobał mi się mega dialog jaki prowadził, brzmiał tak totalnie Akaszowato :3
[nadal jestem taka kjafbasdbhfs po dzisiejszym odcinku, więc ja widzę teraz tylko jego OCZY ok? jesus christ aki ogarnij sięę]
MOMOI WYGRAŁA ŻYCIE I DARMOWY INTERNET AHAHAHA, KOCHAM JĄ TUTAJ. Odważnie sobie poczyna, wylewając na Alfę wiadro wody, ale aww, kocham ich relacje brat-siostra mimo dzielących ich klas ♥
Ao, nie bądź zrzęda, gdybyś był Omegą to też jarałbyś się jakąś Alfą jak Himuro marzeniami o Zone.
NO I ALEX. KAGAMI I ALEX, O MÓJ BOŻE, KAGAMI JEST NAJUKOCHAŃSZYM TYGRYSKIEM NA ŚWIECIE /w\ a jego "Ja-Cię-Wcale-Nie-Lubię-No-Dobra-Może-Troszkę-Ale-Się-Do-Tego-Nie-Przyznam" relacja z Ao jest po prostu bezcenna.
A Akashi i jego hejty na Kagetorów są piękne, zasługują na gwiazdkę <3 Oh Akashi, ty psie *cough*
No to teraz czekać na HyuuRiko ♥
Jego oczy były piękne; i weź, Akashi... śnił mi się całą noc, bo nie mogłam zasnąć i o nim myślałam (w kontekście piosenki "Human").
UsuńNoo! Jak nie lubię AoMomo, nie przemawia do mnie, bo totalnie nie widzę ich romantycznie, tak uwielbiam tę ich braterską więź, tacy przyjaciele z dzieciństwa ;3 A Momoi sobie pozwala, bo Aomine nigdy nie traktował jej jak Omegi, tylko jak siostrę <3 Niech no ją ktoś próbuje tknąć...
"Jarać się jak Himuro marzeniami o Zone" pobiło "Jarać się jak flota Stannisa" XD
Hiehiehie. Brotp z Ao <3 I serio, to mój headcanon, że Alex przyłożyła się do wychowania Kagami'ego, skoro on nie ma matki w canonie...
Izuki would be proud, really. Akashi będzie zły i czeka Cię... pieskie życie. BADUM TSS.
Przepraszam, ale przez nagromadzenie Kurobasowego OTP #2 nie jestem w stanie zebrać się na coś logicznego. Tzn wiem, że Ao z Kagą przyjechali po swe uke, ale...
OdpowiedzUsuńOMFG TO BYŁO TAK CHOLERNIE UROCZE.
Szczerzę się jak debil do ekranu, a współlokatorka patrzy na mnie... no jak na debila XD
Uwielbiam Cię za to tak bardzo, bardzo i dziękuuuuję za ship <3
Ale teraz już przejdźmy do KagaKuroszków, ok? :3
xoxo,
KagaKuro!
Haha xd Pozdrawiamy współlokatorkę :D Wiedziałam, że Ci się spodoba :3 A to dopiero, ekhem, początek :3
UsuńJa Ciebie też :3
Miałam dziś idealny, niedzielny poranek :3 Znalazłam paczkę krówek w szufladzie, moja siostra gdzieś pojechała i wróci dopiero jutro, tutaj nowy rozdział, obejrzałam 3 odcinek knb i zalazłam miniaturkę z Tokyo Ghoul <3
OdpowiedzUsuńJuż słyszę myśli innych alf "Omega nie jest posłuszna Aomine i oblała do wodą. Ja bym zabił ją za to, że mnie nie szanuje".
Akaś jest tu taki akasiowaty. Rody nie powinny być tak długo u władzy chyba, że jego.
Myślałam, że skoro Alex mieszka z Taigą to bedzie z nimi Himuro.
Suga
Smacznego :D (Zrobiłaś mi smaka na krówki..). Haha, az tak xle z siostrą? Ja jestem sama w mieszkaniu i z miłą chęcią bym kogoś przygarnęła, bo nie lubię sama ;__;
UsuńHuehie. Aomine wie, że Kagami nie wykorzysta tego przeciwko niemu, bo sam Kagami szanuje i Bety i Omegi. BTW, a propo Twojego pytania o Himuro.. może z nimi mieszkał? :3
Cieszę się, że nie wyszedł mi OOC! To ogromnie dla mnie wazne, ze Wam się podoba :3
Masz rodzeństwo? Nie dogaduje się z rodzeństwem. To chyba przez zbyt dużą różnice w wieku. Oni mają mnie za antyspołecznego dziwaka, którym w sumie jestem. jak powiedziałam, że lubię anime i mangę to od razu uznali mnie za nieudacznika. Uważają, że anime to tylko i wyłącznie hentai.
UsuńNie miałam namyśli Kagamiego tylko raczej Hanamiye, czy Imayoshiego(chyba źle napisałam) , gdyby się dowiedzieli o Momoi.
A mieszkał? OMG od razu inaczej widzę Taigę.
Suga
Rodzeństwa jako tako nie, ale z przyczyn rodzinnych w domu mam 11 letniego kuzyna.
UsuńCzemu? Nie zauważyłam, zebyś była aspołeczna, skoro potrafisz pisać ze mną :D
Aaa... No tak, oni by napewno inaczej pomyśleli o Aomine. Że jest łagodny i wgl..
:D Dojdziemy do tego, narazie tajemnica.. :3
Pozdrów kuzyna ^-^
UsuńMieszkam w bardzo małym miasteczku, w którym : Metal=Satanista, Anime=Świr, Tatuaże=Kryminalista.
Jest duża różnica między pisaniem z kimś przez internet, a rozmową w realu. W mojej klasie dogaduję się tak naprawdę z jedną osobą, gdy jej nie ma nawet nie potrafię się odezwać do reszty. Siedzę sobie gdzieś kącie, gdzie nikomu się przeszkadzam.
Mogliby biedną Momoi wykorzystać przeciwko niemu :3
Nie lubię takich tajemnic!
Suga
Doobryy~
OdpowiedzUsuńACH TE WSPANIAŁE POBUDKI <3
Ahomine, mam tak samo. Tyle, że 15 minut na ubranie się, umycie i dojście na przystanek <3
FURIIIII <3
Ojejciu, umierający Kuroko... TAIGA, YOU KNOW WHAT TO DO, czy coś. xD
Tańcz Kise *sypie pieniążkami* TAŃCZ xD
To dopiero pierwszy rozdział, a ja już to kocham. Serio.
Jeszcze tak odpowiadając na pytanko z poprzedniego posta: taka mała wieś od północnej strony, Kamyk się nazywa~
Masakra xD Ja 15 minut to kawę robię (chyba, że moja Cudowna i Najwspanialsza Współlokatorka przynosi mi ją).
UsuńBiedny Kuroko ;__; Ale jak sobie pomyślę, co Kagami bd z nim robił.... :3
Haha, zaraz widzi mi się ten obrazek z kotem "tańcz dla mnie" XD
Awww /w\ Cieszę się tak ogromnie!
Oo. Wygooglowałam z ciekawości - 43 kilometry ode mnie :3
Witam,
OdpowiedzUsuńczyżby to właśnie przyjechali Kagami z Aoime, może właśnie wydostaną z stamtąd Kise i Kuroko...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O nieee, czemu Kuroko, nie umieraaaj *ryczy* I do tego Kise tak ładnie się nim opiekuje, chyba budzi się moją utajniona miłość do KiKuro ;/////;
OdpowiedzUsuńNiby to dopiero pierwszy rozdział, ale tak ładnie kreujesz postacie, wychodzą tak kanonicznie a jednak dobrze wpasowują się w klimat opowiadania. Tak samo jak cała ta ich nowoczesność, bo obawiałam się jej trochę jak zobaczyłam, który mają tak rok XD
"Życie bez tego diabelstwa było o wiele wygodniejsze; mógł spać ile chciał i nie musiał martwić się swoimi obowiązkami jako Alfy, gdyż… nie był o nich informowany. " - TO JEST CAŁY AHO XDDD Prawie umarłam jak to przeczytałam XDD
"-Nie ciągnie się kotów za ogon!
-I nie głaska pod włos – prychnęła. –Wstawaj, ale już!" - To jest kwintesencja ich relacji! XDD
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, czyżby to właśnie przyjechali do tej nielegalnej hodowli Aoime i Kagami, ach może uratują z stamtąd Kuroko i Kise...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, och czyżby to właśnie przyjechali do tej nielegalnej hodowli Aoime i Kagami? ach może uratują z stamtąd Kuroko i Kise...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza